sobota, 12 października 2013

Chapter XVIII: Max history



Notatka pod rozdziałem!!! Miłego czytania. Dziękuję za uwagę!
Michelle

         Siedziałam na kanapie w salonie, przyglądając się Justinowi, który przeszukiwał cały dom w poszukiwaniu fałszywego prawa jazdy. Kiedy z jednej z szuflad wyjął potrzebne dokumenty, podszedł do mnie i uklęknął, żeby jego twarz była na wysokości mojej.
         - Jesteś pewna, że chcesz zostać z Maxem? – Spytał się, chyba po raz setny tego dnia.
         - Przecież prędzej, czy później będę musiała z nim porozmawiać, a jak on nie może brać udziału w akcji, ponieważ jest chory to mogę się nim zaopiekować. – Powiedziałam, patrząc się w jego brązowe tęczówki.    
         Blondyn poddał się i skinął głową na znak, że rozumie. Siedzieliśmy w ciszy patrząc sobie pusto w oczy, dopóki nie otworzyły się drzwi, a w nich stanął Max.
         - Witam ludziska! – Krzyknął uradowany. – Przyszedłem się zaopiekować naszą Michelle. – Posłał mi uroczy uśmiech.
         - Cokolwiek, Max. – Mruknął Justin. – Będę za trzy do pięciu godzin. Pa
         Blondyn wstał, pocałował mnie w czoło i zniknął. Od rozmowy z Bellą, zastanawiałam się nad każdym jego zachowaniem.
         - On nie wie, co to miłość. – Te słowa odbijały się echem po mojej głowie. – Uważaj, bo jak Justin Bieber na ciebie poluje to nie wróży nic dobrego, a w szczególności, jak się w nim zakochasz.
         - Michelle! Mówię do ciebie! – Na Ziemię sprowadził mnie głośny krzyk Maxa oraz pstrykanie przed oczami.
         - Hm…? – Westchnęłam. – Przepraszam. Zamyśliłam się.
         - Wyobrażam sobie. – Powiedział, siadając obok mnie na kanapie. – Też miałbym nad czym się zastanawiać, jakbym był na twoim miejscu. – Jego wzrok wpatrzony był pusto w ścianę.
         - Hm… Dlaczego nie pojechałeś na misję? – Spytałam się, wyglądającego jak okaz zdrowia chłopaka.
         - Zdradzę ci sekret. – Przybliżył się do mnie. – Ale nikomu nie mów, jasne? – Przytaknęłam głową. – Justin cię lubi. – Szepnął. – Kazał mi się tobą zaopiekować i udawać chorego, żebym nie jechał na tą całą akcję. – Po tych słowach odsunął się rozbawiony, podziwiając moją twarz.
Jego słowa mnie zdziwiły.
Justin mnie lubi.
Justin się o mnie martwi.
Justin o mnie dba.
Justin nie zna miłości.
Justin mnie zniszczy.
         - Justin się o mnie martwi. – Szepnęłam cicho, ale byłam pewna, że Max mnie usłyszał.
         - Tak. – Stwierdził. – Ale ja ci tego nie powiedziałem. – Dodał po chwili.
         - Okej.
         - Nie wydasz mnie, co nie?
         - Jakbym mogła ciebie wydać. – Powiedziałam chichocząc. – Ale pod jednym warunkiem.
         - Jakim? – Spytał się cicho.
         - Odpowiesz mi na wszystkie moje pytania.
         - O niektórych rzeczach nie mogę ci mówić. – Powiedział cicho.
         - To chociaż powiedz mi to, co możesz. – Jęknęłam.
         - Niech ci będzie, pytaj o co chcesz. – Powiedział, wzruszając ramionami. Poprawił się na kanapie, żeby było mu wygodniej.
         - Opowiedz mi swoją historię. – Mruknęłam. – Jak dostałeś się do gangu?
         - W wieku szesnastu lat poznałem Jacoba, którego ty też znasz. Obydwoje wpakowaliśmy się w kłopoty. Wiedzieliśmy coś, czego nie powinniśmy widzieć. Przez to musieliśmy zacząć pracować w gangu. Pomagał mam mój ojciec. Najlepszy zawodnik MMA oraz najniebezpieczniejszy człowiek na świecie. Wtedy dowiedziałem się, co tak naprawdę robi nocami… Nauczył nas wszystkiego, co potrzebne, ale niestety został zabity. – Chłopak urwał.
         - Kiedy poznałeś Isabellę?
         - Rok po wpakowaniu się w kłopoty. Narkotyki, wódka, pieniądze i władza to nas interesowało. Nie wiem, czy to była miłość czy zauroczenie. Było coś silnego, co nie pozwala nam do teraz odejść w spokoju.
         - Wierzysz w miłość na zawsze?
         - Nie żyjemy w tych samym światach, Michelle. – Powiedział, śmiejąc się. – Nie wierzę w żadne chłamy typu, miłość od pierwszego wejrzenia. Miłość robi cię w konia, niby jest tak pięknie, a później cierpisz za każdą szczęśliwą chwilę.
         - Hm… Czego ja się po was spodziewałam? Pewnie jesteś taki sam jak Justin. – Mruknęłam pod nosem. Patrzyłam na swoje kolana, ale kątem oka zobaczyłam, że się spiął.
         - Jaki?        
         - Nie wiecie, co to miłość.
         - Michelle… - Westchnął. – Na naszym miejscu też byś przestała wierzyć w miłość, sprawiedliwość, a już najbardziej zaufanie. Ten świat nie jest taki piękny. Musiałem zabić tysiące niewinnych osób we własnej obronie. Taka jest rzeczywistość. – Westchnął. – Wracając do historii… Tamten czas, podczas którego byłem w związku z Bellą był… najlepszym czasem w moim życiu, pomijając kilka szczegółów.
         - Jakich?
         - Prawie ją zabiłem pod wpływem narkotyków. – Spojrzałam na niego ze strachem w oczach. - Jestem lepszy niż myślisz. Spokojnie, już nie biorę narkotyków od roku.
         - To dobrze. – Odetchnęłam z ulgą. – Dlaczego nie wrócicie z Isabelle znowu do siebie?
         - To jest bardziej skomplikowane niż myślisz. – Mruknął smutno. – Ona ma mi za dużo za złe i wszystkiego nie jest w stanie mi wybaczyć.
         - Skąd to wiesz? Próbowałeś już z powrotem się do niej zbliżyć?- Pokręcił przecząco głową. – Jak chcesz to mogę ci pomóc. – Powiedziałam cicho.
         - Naprawdę?
         - Tak. Przeprosiłeś ją za to wszystko?
         - Nie. – Mruknął cicho.
         - Zacznijmy może od tego, że pójdziesz do niej z kwiatami, przeprosisz  ją  i powiesz co ci leży na sercu, a później się pomyśli. – Powiedziałam, wzruszając ramionami.
         - Mówisz?
         - Mówię. – Zachichotałam. – Dlaczego właśnie ja mam być tą waszą tajną bronią? – Spytałam się po chwili ciszy. – Nikt nie chce mi odpowiedzieć na to pytanie. – Jęknęłam.
         - Miałaś coś w sobie, co pasowało Jacobowi. Oczywiście, byłaś godna zaufania. To było największym wyznacznikiem. O resztę musisz spytać się Jacoba, to jego pomysł.
         -Okej. – Mruknęłam niechętnie. – Powiesz mi coś o Justinie?
         - Co dokładnie?
         - Wszystko, co powinno mi się przydać w kontaktach z nim.
         - Jak na razie dajesz sobie radę, tak mi się wydaje.
         - Po prostu powiedz.
         - Kocha się rządzić, wszystko musi iść po jego myśli. Szybko się chłopak denerwuje. Nigdy nie był naprawdę zakochany. Ukrywałem przed nim ten świat, ale on sam go odnalazł i robił mi wszystko wręcz na złość. Przejechał się na zaufaniu do ludzi.
         - Czyli to prawda, że nie wie, co to miłość?
         - Doznał tylko tej matczynej. Ojciec tresował nas jak w wojsku. – Zachichotał. – Tak naprawdę to wychowywał nas dziadek i mama Justina, ponieważ moja zwiała, gdzie pieprz rośnie. Przerosło ją macierzyństwo. Podziwiam matkę Justina, że miała tyle siły by nas wychować, więcej niż moja.
         - Przykro mi. – Mruknęłam.
         - Nic się nie stało. – Mruknął.
         - Gdzie pojechali na tą misję? –Spytałam się, po chwili ciszy.
         - Jesteś bardzo ciekawska. – Pokręcił głową z aprobatą. – Pojechali do Compton. 
         - Miejsce rywalizacji Crips i Bloods?
         - Tak, ale spokojnie nic ci nie zrobi Crips.
         - Jak to?
         - Ponieważ od kiedy się zgodziłaś, należysz do gangu Crips.
         - Co?! –Niemal pisnęłam.
         - Nie znasz, całego gangu. Jakby ci to wytłumaczyć? – Zmarszczył brwi. – Znasz tylko najważniejsze osoby, tak zwanych szefów.
         - Kto rozdaje rozkazy?
         - Justin, ja, czasem Jacob, ale to Justin jest głową naszego gangu.
         - A tak w ogóle w jakiej my dzielnicy mieszkamy?
         - W West Hollywood.
         - Uf… Dziwne, że nie znałam żadnej uliczki, jak błądziłam w nocy.
         - Byłaś zdenerwowana.
         - Tak. Byłam.
         - To co chcesz robić, bo do przyjścia Justina mamy, jakieś cztery godziny.
         - Obejrzymy jakiś film, a później pojedziemy po kwiaty dla Belli. Kiedy przyjedzie Justin, ty pojedziesz do niej i wszystko sobie wytłumaczycie.
         - Niech ci będzie.


         Staliśmy z Maxem w dużej kwiaciarni. Podziwiałam piękno i zapach kwiatów, które mnie otaczały. Natomiast chłopak cały nerwowy oglądał się naokoło. W końcu podszedł do mnie i pokazał mi róże.
         - Jak myślisz, które będzie wolała czerwone, czy białe?
         - Czerwone. Oznaczają one uczucia o charakterze seksualny, ale jednocześnie szacunek do partnerki. Biało natomiast, dają kobiecie poczucie lojalności, szacunku, czystości, niewinności i skromności, a ty nie jesteś skromny, co nie Max? – Odezwał się kobiecy głos zza naszych pleców, kiedy ja chciałam już odpowiedzieć.
          - Kate? – Spytał się chłopak, odwracaj się w stronę brunetki o moim wzroście.
         Miała długie układane kaskadami ciemno brązowe włosy. Jej cera była blada niczym ściana, a oczy niemal czarne, podkreślone eyelinerem. W oczy rzucały się malinowe pełne usta. Ubrana była w białą męską koszulkę z czarnym numerem 6 z przodu, którą wpuściła w, takiego samego koloru, spódnicę przed kolano oraz czarne Converse’y. Na jej ramieniu spoczywała torba, przypominająca worek. Paznokcie zdobił czarny lakier na przemian ze srebrnym.
         - Już nie poznajesz starej przyjaciółki? – Spytała, a po chwili została podniesiona przez blondyna, który był niezmiernie ucieszony z widoku jego starej przyjaciółki.
         - Nic się nie zmieniłaś. – Mruknął, kiedy już postawił dziewczynę na ziemię.
         - Ty też nic, znowu zniszczyłeś mi fryzurę. – Zachichotała, wskazując na potargane włosy. W odpowiedzi dostała śmiech chłopaka. Przeniosła swój wzrok na mnie. – Michelle, jeśli się nie mylę.
         - Nie mylisz się. – Mruknęłam zdziwiona.
         - Jestem Kate. – Powiedziała radośnie, podając mi rekę, którą ucisnęłam.
         - Kate nigdy nic nie umknie. – Odparł Max, widząc moją minę.
         -Ej, to nie moja wina, że Jacob zawsze miał do mnie słabość. – Zamyśliła się. – Tak naprawdę to każdy z was.
         - Gdzie podziewałaś się przez te lata?
         - Podróżowałam. Byłam tu i tam. – Odparła beztrosko.
         - A dokładniej?
         - Em Portugal. En France. En España. In Deutschland. In Italia.* – Mruknęła w różnych językach.
         - Zwiedziłaś prawie całą Europę! – Powiedział radośnie.
         - Tak. – Posłała mu zdziwione jego zachowaniem spojrzenie. – Dla kogo te kwiaty? Czyżbyś chciał wrócić do Belli?
          - A to skąd wiesz?
          - Widziałam jak na nią patrzyłeś, jeśli nic się nie zmieniło od tego czasu to dobrze. Byliście udaną parą… - Mruknęła. – Posłuchaj mnie i weź czerwone.
         - A kiedy ja cię nie posłuchem? – Spytał się, wywracając oczami.
         - W ósmej klasie, kiedy chciałeś poderwać Amber, a ona dała ci kosza.
         - Nie przypominaj mi tego. Ile mam wziąć?
         - Hm… Weź sześćdziesiąt dziewięć. – Uśmiechnęła się do niego. – Tak, jak wtedy, kiedy kupowałaś jej kwiaty w dzień waszego pierwszego razu. – Zachichotała, a następnie spojrzała na mnie. – Bella była moją najlepszą przyjaciółką, chyba jeszcze jest. – Westchnęła. – Tak to jest, jak się wyjeżdża na długi czas i nie kontaktuje się ze znajomymi dla ich własnego bezpieczeństwa.
         - Możesz zabrać Michelle do auta, jak będę kupować kwiaty? –Spytał się nagle Max.
         - Pewnie. – Powiedziała bez namysłu Kate.  – To gdzie stoi twój sportowy wóz i wyskakuj z kluczyków.
         - Ale ja prowadzę. – Powiedział, przed podaniem kluczyków.
         - Nie ma mowy, nie prowadziłam normalnego sportowego samochodu od wieków. – Jęknęła. – Proszę… - Zrobiła słodkie oczy, a Max od razu zmiękł podając jej kluczyki. – Dziękuję. – Pisnęła i pocałowała go w policzek.
         - Zaraz do was dojdę. – Mruknął.
         - Będziemy czekać. – Powiedziała głośno Kate. – Chodź. – Skierowała to tym razem do mnie i pociągnęła mnie w stronę wyjścia z kwiaciarni. – Wiesz, gdzie stoi jego samochód? – Spytała się na zewnątrz budynku.
         - Tak. – Mruknęłam i rozejrzałam się wokoło w poszukiwaniu znanego czarnego samochodu. – Chodź. – Zachęciłam ją ręką i powędrowałyśmy w stronę pojazdu.
         - Poznałaś już Justina? – Spytała się, po chwili ciszy.
         - Tak.
         - Rozkochał cię już w sobie? – Spojrzałam na nią podejrzliwie.
         - Nie. – Powiedziałam cicho, niepewna swoich słów.
         - Zapomniałam. – Uderzyła się z otwartej ręki w czoło. – On nie miesza miłości z interesami. – Posłałam jej pytające spojrzenie. – Jesteś tajną bronią kochana. On będzie się tobą opiekować do momentu, w którym wykonasz swoje zadanie. Później zostawi samą i tyle.
         - Skąd to wiesz?
         - Myślisz, że jesteś ich pierwszą tajną bronią? – Pokiwałam głową, na co ona się roześmiała. – To się mylisz, przed tobą była już piątka dziewczyn. Chociaż szczęśliwą liczbą Justina jest sześć, więc możesz okazać się tą jedyną, jak to mówią w tanich telenowelach oraz romansidłach. – Pokręciła głową.
         - To ten . – Mruknęłam, wskazując na samochód.
         - Aston Rapide S. No nie spodziewałam się, po nim takiego samochodu.
         - A co jest w nim złego? – Spytałam, patrząc jak gładzi ręką maskę.
         - Max zawsze miał słabość do starych wozów, Justin do sportowych, a ja akurat do tych i tych. – Mruknęła odblokowując samochód. – Wskakuj.
         Kate zajęła miejsce kierowcy, a ja cicho pasażera. Dziewczyna podziwiała wnętrze auta, a ja przyglądałam się idącemu z daleka Maxowi wraz z bukietem róż.
         Po pewnym czasie drzwi od samochodu otworzyły się, a Max zajął swoje miejsce z tyłu.
         - Zapnijcie pasy, szykuje się ekstremalna przejażdżka. – Mruknęła z łobuzerskim uśmiechem i ruszyła z piskiem opon spod kwiaciarni.


         Max wraz z Kate wysiedli już z samochodu, natomiast ja próbowałam się pozbierać, po skrętach i prędkości ponad 100 km/h. Miałam wrażenie, jakby ktoś mnie zaciągnął na rollercoaster. Czułam jak mój żołądek niemiło się przewracał. Nawet nie wiem, kiedy drzwi od auta się otworzyły, a w nich stanęła Kate.
         - Wysiądziesz, czy mam ci pomóc? – Spytała się z troską.
         - Dam radę. – Sapnęłam i rozpięłam pas.
         Próbowałam wstać, za pierwszym razem wylądowałam z powrotem na fotelu, ale za drugim już mi się udało wydostać z przeklętego wozu. Max już bezpieczniej jeździł od brunetki.
         - Zostanę z nią i poczekam na Justina, a ty jedź do Belli. – Mruknęła Kate i objęła mnie opiekuńczo ramieniem.
         - Zrobisz niespodziankę Justinowi. – Odparł Blondyn.
         - Taki mam zamiar. – Powiedziała rozbawiona. – Chodź do mieszkania Michelle.
         Doczłapałyśmy do drzwi, które były otwarte. Nie tylko mnie to zdziwiło, ale również brunetkę, która puściła mnie i weszła po cichu do środka i rozejrzała się na boki. Moja ciekawska strona powędrowała za nią do salonu. Wszędzie była cisza, wręcz grobowa cisza. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem z powodu przeciągu, co nas wystraszyło.
         - Michelle? – Usłyszałam głos Justina, który pochodził z góry. Następnie jego kroki, aż znalazł się na dole. Był ubrany w sam dres, a jego włosy były jeszcze mokre. Spojrzałam w stronę brunetki, która schowała się za ścianą i jednym gestem kazała mi być cicho. Kiwnęłam głową i spojrzałam w stronę Justin, który wychodził z kuchni. Od razu nasze spojrzenia się spotkały.
         - Dlaczego nie odpowiedziałaś na moje wołanie? A tak w ogóle gdzie byłaś i gdzie jest Max? – Spytał się poddenerwowany, rozglądając na około, aż jego wzrok znów spoczął na mnie.
         - To tak się witasz z dziewczyną, Justin? Myślałam, że w twoim stylu raczej jest lizanie się lub seks, ale tyle pytań? Troska nie jest w twoim stylu, Justin. – Zza ściany wyłoniła się Kate z triumfalnym uśmiechem.
         - Kate? – Szepnął, jakby niedowierzał. Widziałam jak radość wypełniała każdą komórkę jego ciała. – Mój Boże, jak my się długo nie widzieliśmy. – Podszedł do niej i zamknął ją w niedźwiedzim uścisku, zsuwając swoje ręce na jej tyłek, na co odpowiedziała śmiechem.
         - Nic się nie zmieniłeś, Justin. – Powiedziała rozbawiana, chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi. – Tęskniłam.
         - Ja też, Kate. Ja też.
         - Dobra, koniec tych czułości, bo mnie udusisz. – Mruknęła po chwili, żeby odsunąć się od blondyna.
         - Jak ty tu trafiłaś? – Spytał się Justin z wielkim uśmiechem na twarzy.
         - Eh… Byłam tu i ówdzie, a że się stęskniłam za starymi śmieciami, więc postanowiłam wrócić. I chyba wybrałam odpowiedni moment. – Spojrzała się na mnie. – Podobno zaczniesz trenować nową.
         - Tobie nic nie umknie. – Mruknął rozbawiony.


         Wieczór spędziliśmy na rozmowie przy alkoholu. Kate wybłagała Justina o butelkę wina, za co jestem jej wdzięczna, nie przepadam za smakiem piwa. Dziewczyna opowiedziała nam o swoich podróżach po Europie, a Justin wymijająco powiedział, co u niego się działo. Kilka razy dziewczyna spytała się mnie o moje życie, które nie wiem czemu, aż tak ją interesowało.
         Justin postanowił się już położyć, bo miał strasznie męczący i pracowity dzień, więc zostałam sama z Kate.
         - Wiem już, gdzie leży problem. – Mruknęła po chwili ciszy. – Podobasz się Justinowi, ale… jesteś za niewinna. – Zamilkła na chwilę. – Trzeba cię trochę ulepszyć, jeśli chcesz z nim być.
         - Skąd wiesz, że chcę z nim być?
         - Widzę to w twoich oczach. – Odparła beztrosko. – Czy on przyprowadził tu lub uprawiała seks z jakąś dziewczyną podczas twojej obecności?
         - Tak. – Mruknęłam cicho i spuściłam wzrok.
- Wiem, jak go w tobie rozkochać oraz jak się zemścić na nim, jednocześnie. – Odłożyła kieliszek. – Jutro weźmiemy się do pracy. A teraz czas spać. Dobranoc. – Powiedziała i poszła w stronę schodów.
         - Czy sypialnia Maxa jest wolna, czy on tu śpi? – Spytała chwilę później, stając już przy schodach.
         - Wolna.
         - Dzięki i jeszcze raz dobranoc.
         - Dobranoc. 
But if you give me your love
I'll come and get it
Just give me your touch
You won't forget it
Cause I'm your super bomb
When you feel this rush you feel it all night, all night**

Kate mówi następujące zdanie: W Portugalii.W Francji. W Hiszpanii. W Niemczech. We Włoszech.
**Robert M - Super Bomb.
____________________________________

Witajcie Kochani!
Wiem, zawaliłam ostatnimi czasy. Nie dodawałam nic a zajęłam się wyglądem bloga. Naprawdę Was przepraszam, ale nie mam czasu, a raczej komputera by cokolwiek tworzyć. Mam jedynie nadzieję, że moje rozdziały podobały Wam się tak, jak nowej administratorce, której gratuluję pomysłu na całokształt i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
Tak, to jest pożegnanie, niestety. Mam jednak nadzieję, że nie na zawsze. Muszę Wam powiedzieć, że to była naprawdę fajna sprawa pisać i być docenianą za swoją pracę. Dziękuję wam za 52tyś. wyświetleń, ponad 300 komentarzy i wiele obserwujących czy tych, które chciały być informowane. 
Jeśli dam kiedykolwiek radę... Wrócę tutaj, obiecuję! Jeśli oczywiście będziecie mnie chciały :)
Jeśli jednak nie pojawię się na SSS to prawdopodobnie znajdziecie mnie gdzieś indziej, oczywiście o wszystkim Was powiadomię.
A teraz życzę Wam miłego czytania a autorce weny. Trzymajcie się ciepło kochani, obyście wszyscy dotrwali do końca i się nie poddawali! :*


Wasza Psychotropic


PS  Założyłam nowego bloga, COLLISION , na którego będę czasami zaglądała by coś dodać. Tutaj szkoda było mi po prostu męczyć Was z dodawaniem rozdziałów raz na miesiąc a trudno jest mi się skupić
Zapraszam Was i mam nadzieję, że spodoba się tak, jak SevenScarySecrets :)

 
________________________________________________
Od autorki:
Heh... Właśnie zostałam drugą właścicielka bloga. Chciałabym podziękować założycielce za możliwość pokazania się tutaj. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie miała szansę stworzyć jeszcze nie jedno opowiadanie. 
Rozdział. Jest on nudny, ale niestety nic nie poradzę na to. Jest wprowadzeniem do zmiany życia Michelle. Jak widzicie pojawiła się wszystkie wiedząca Kate, która namiesza nie raz. Tak naprawdę to jest najnudniejszy i najdłuższy rozdział, który napisałam. 
Druga sprawa to Twitter. Niestety jedyną formą informowania jest follow konta @agatas99. 
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i liczę na więcej. Obiecuję wam, że w następnym rozdziale Michelle zacznie się rozkręcać przy pomocy Kate.
Umówmy się tak, że będziecie czytać każdą notatkę pod rozdziałem, bo to jest moje pięć minut, podczas których mogę napisać coś ważnego.
Data następnego rozdziału zależy od was. Im więcej komentarzy, tym większa motywacja.
agatas99


16 komentarzy:

  1. Sądzisz, że to nudne na serio? TO JEST BOMBOWE! Zapewne już to wiesz ale wole powiedzieć to raz jeszcze :3. Czekam na następny <3/Swaag Juss Pozdrawia ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No no ciekawe jaki plan ma Kate :D
    Rozdział super! Naprawdę!

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy planujesz dodać nn?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Data następnego rozdziału zależy od was. Planuję go dodać w przyszłym tygodniu, ale nigdy nic nie wiadomo.

      Usuń
  4. o matulu ! świetny ten rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  5. OOOOOOO..... SUPER ! czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodaj już następny, no!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże świetne, kocham dsbfyfyr dawaj NN! <333333

    OdpowiedzUsuń
  8. wczoraj zaczęłam czytać tego bloga;)
    i doszłam do wniosku, że jest naprawdę świetny:*
    Super się go czyta, naprawdę jest bardzo wciągający :D
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na next<3
    Pozdrawiam Natala :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziś wpadłam na tego bloga i przeczytałam wszystkie dostępne rozdziały ;) To jest świetne. Ah czuje że Kate coś namiesza xD Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham tego bloga <3
    Czekam na NN :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kate i jej szalone usposobienie, szalone plany, szalone zamiary... Już ją polubiłam!
    Rozdział jak zwykle fenomenalny!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy