niedziela, 9 czerwca 2013

Chapter I: Traitor

Michelle

 "- Jacob! Bądź ciszej! Oni już śpią!- warknęłam jak najciszej potrafiłam, widząc schodzącego z balkonu przyjaciela. Nie powiem, że nie, ale on chyba nie wiedział co to znaczy być cicho. Ciągle się potykał, śmiał lub coś zrzucał patrząc na mnie. Wywróciwszy oczami szybko złapałam się poręczy, którą przeskoczyłam, podążając śladami Jacoba. Słysząc, bym skoczyła do niego przełknęłam głośno ślinę, ostrożnie odpychając się w tył.
Ufałam mu. W końcu przyjaźniliśmy się już kilka lat, nie odstępował mnie na krok. Spędzaliśmy niemalże każde wakacje razem i każdą wolną chwilę. Dlaczego więc miałabym nie zrobić tego, co mi kazał?
Puściłam poręcz i, zaciskając powieki jedynie modliłam się, by złapał mnie i nie pozwolił upaść na trawnik. Nie minęły trzy sekundy a już czułam silne ramiona Jacoba, który tulił mnie do siebie.
- Ej, już mała, możesz otworzyć oczy.- zachichotał, stawiając mnie na ziemię. Otworzywszy jedno oka a później drugie spojrzałam na twarz przyjaciela, który uśmiechał się łobuzersko, poprawiając moją koszulkę. Odwzajemniłam jego uśmiech i, widząc za jego plecami, po drugiej stronie ulicy czarne, sportowe BMW, rozchyliłam szeroko wargi zsuwając ręce z ramiona chłopaka.
- To ta bryka!?- wrzasnęłam, przez co Jacob zasłonił mi usta dłonią, prowadząc w stronę samochodu. Szybko wsiadłam na miejsce pasażera a następnie zapięłam pasy, rozkoszując się zapachem nowości oraz perfum chłopaka.
- Gdzie jedziemy?- spytałam podekscytowana spoglądając na przyjaciela. Kiedy tylko odpalił auto nic mi nie mówiąc, skierowałam wzrok na drogę, wzdychając cicho.


Jechaliśmy już kilkanaście minut pustymi drogami miasta. Chłopak popisywał się czego to on nie potrafi zrobić, jaki to z niego dobry kierowca. Śmiejąc się czasami zakrywałam twarz dłońmi. Niektóre manewry przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Jednak, gdybym powiedziała, że Jacob nie jest dobrym kierowcą, skłamałabym.
- Musimy gdzieś podjechać.- odparł poważnie w pewnej chwili, skręcając na pusty plac przy jednej ze stacji benzynowych. Patrząc na niego podejrzliwie rozchyliłam wargi chcąc zapytać o co chodzi, jednak jak szybko je otworzyłam, tak szybko i zamknęłam. Zatrzymaliśmy się na środku placu. Dopiero teraz, kiedy dokładnie się rozejrzałam, mogłam dostrzec w oddali niedużą, bordową furgonetkę a przy niej stojących dwóch, młodych mężczyzn.
- O co tu chodzi?- spytałam, słysząc jak mój przyjaciel otwiera drzwi i wychodzi z auta. Naprzeciw wyszli mu ów dwaj mężczyźni. Każdy z nich coś mówił. To była zaledwie chwila, kiedy cała trójka wyjęła coś zza pleców i zaczęli do siebie strzelać.
Przerażona skryłam się między fotelem a deską rozdzielczą a następnie zakryłam usta, by nie krzyczeć. Nagle wszystko dokoła ucichło. Drżącymi rękoma podciągnęłam się ku górze, chcąc sprawdzić, czy aby Jacob żyje, czy ktokolwiek stoi tam jeszcze na nogach. Widząc, że mój przyjaciel wraca zadowolony, z uśmiechem na ustach, trzymając się za krwawiące ramię, wyskoczyłam z auta od razu rzucając się w jego stronę.
- Wytłumacz mi o co chodzi do cholery! Co tu się w ogóle dzieje! Po co mnie zabrałeś ze sobą!? Co to za ludzie, Jacob odpowiedz mi!- wrzeszczałam na niego, bijąc swoimi drobnymi piąstkami w jego klatkę piersiową.
Łapiąc mnie za ramiona, szybko wtulił w siebie, tłumiąc mój płacz. Słyszałam jedynie szybkie bicie jego serca oraz ściszony głos próbujący mnie uspokoić.
- Spokojnie, mała... Już wszystko w porządku... Nie płacz. Weź to na moment, muszę opatrzyć ranę.- wyszeptał wprost do mojego ucha oddając pistolet. Nie wiedząc co się dzieje wzięłam go, ocierając łzy z policzków.
Chłopak dość szybko opatrzył swoje ramię, tłumacząc mi co nieco z tego wszystkiego. Jednak nie docierało do mnie nic. Dokładnie obejrzałam broń i, kiedy tylko zabrał ją z moich rąk, szybko wsunęłam się na siedzenie, nic nie mówiąc. Po dwudziestu minutach znalazłam się w swoim pokoju. Nawet nie żegnając się z Jacobem wsunęłam się pod pościel od razu zasypiając.

Obudził mnie ojciec, który nieco zdenerwowany wpadł do mojego pokoju, karząc jak najszybciej się ubrać i zejść na dół. Zrobiłam co kazał i, zakładając jedynie szare dresy, nieco zaspana pomaszerowałam do przedpokoju, w którym stali dwaj policjanci. Wszyscy patrzyli na mnie, przez co poczułam się nieco niekomfortowo. W końcu, czy to normalne o tej porze? I dlaczego to mnie zawołano?
- Tak?- spytałam niepewnie, przesuwając dłońmi po swoich nagich ramionach. Spojrzałam na mamę, która miała łzy w oczach, natomiast ojciec buzował ze zdenerwowania. Czułam, jak wypala we mnie dziurę swoim wzrokiem.
- Znaleźliśmy Twoje odciski na broni, którą zastrzelono dwóch mężczyzn. Pójdziesz z nami.- słowa funkcjonariusza odbijały się echem w mojej głowie. Czułam, jak moje nogi się uginają a ręce drżą. Więc po to mnie zabrał na przejażdżkę! "


Od tamtego wydarzenia minęły dwa tygodnie. Posądzono mnie o zabójstwo. A mój przyjaciel? Ha! Uknół to, wkopał w całą tą sprawę, wtajemniczając we wszystko kilkoro innych znajomych. Wszyscy zeznawali przeciwko mnie, ich plan był doskonały. Nikt mi nie wierzył, nikt!
Maszerując placem otoczonym wysokim murem z każdej strony trzymałam kurczowo swoją torbę, nawet nie podnosząc wzroku. Dwaj mężczyźni prowadzący mnie do ośrodka raz po raz poklepywali mnie po ramionach, starając się dodać mi otuchy. Widzieli, że nie pasowałam tu. Wszyscy, którzy mnie obserwowali widzieli, że nie powinnam tu trafić. A Jacob? Wiedział, że wszystko to się uda. Wiedział, że moja naiwność nie zna granic. Dlatego więc zaprzepaścił naszą przyjaźń, sprowadzając mnie do takiego miejsca?
Słyszałam dokoła gwizdy, głupie wypowiedzi kierowane w moją stronę. Na szczęście dość szybko zaprowadzono mnie do dyrektorki a następnie pokoju, w którym będę musiała spędzić kolejny rok, jednak i na tym się nie skończy...

Czy zasługuję na to? Czy przyjaźń z Jacobem była tylko jego głupim planem, by wsadzić mnie takie miejsce, jak to? Nigdy nie sądziłam, że ktoś taki, jak ten chłopak może należeć do tak cholernie niebezpiecznego gangu! Nikt mi nie wierzył, nikt! Ani sędzia, rodzice, przyjaciele... NIKT. Byłam bezradna, nadal jestem.
Wciąż mam przed oczami jego cholerny, przepraszający uśmiech, który widziałam, kiedy wyprowadzali mnie z sali rozpraw. Mogę szczerze powiedzieć, że nienawidzę tego chłopaka. Nie chcę go nigdy więcej widzieć.



Justin

Mogę szczerze stwierdzić, że poprawczak to mój dom. Za każdym razem, gdy uciekałem, łapali mnie i znów tu trafiałem. Mój wyrok, choć obowiązywał do osiemnastego roku życia, nie zadowalał mnie. Zbyt dużo by mnie ominęło. Imprezy, laski, napady, laski, pieniądze, laski, no i laski. Trzy lata w tym miejscu to koszmar. Jestem tu jednak nietykalny. To mnie się tutaj boją, mi oddają się wszystkie tutaj i to ja rządzę tym miejscem.
Życie w takim miejscu, jak to, nie należy do najciekawszych. Dzieciaki robią co chcą a opiekunowie się ich boją, nie wchodzą im w drogę. To my tutaj rządzimy, my sprawujemy władzę. Dziewczyny oddają nam się kiedy chcemy, czasami to one nas wykorzystują, chcąc więcej. Więzienie dla nieletnich nie różni się niczym od tego dla dorosłych.
Jednak nadzór tutaj nie pozwala nam chociażby wyjść na spacer, nie pozwala nam uciec z tego miejsca. Pokoje nie należą do najpiękniejszych zarówno jak i jedzenie. Nie zjesz tu tak dobrego obiadu jak u mamusi, nikt nie utuli Cię do snu.

Jak tutaj trafiłem? Jak co drugi tutaj. Pobicia, rozboje, liczne kradzieże. Wszystko wymknęło się spod kontroli, kiedy zatraciłem się w narkotykach. To właśnie one mnie tu sprowadziły.
W tym ośrodku dużo się nauczyłem. Zaraz po mnie trafiło tu kilka innych osób. Jednak jedna... Jedna nie pasowała mi tu pod żadnym względem. Wyglądała na delikatną, bezbronną i, co najważniejsze, niewinną niczego. Nie wyglądała na kryminalistkę co od razu sprawiło, by mieć na nią oko. Poznawać ją i sprawdzić dlaczego pojawiła się właśnie tutaj, co takiego się stało, że wpadła w to gówno.
Wzrok tych wszystkich napalonych gówniarzy oraz zdemoralizowanych suk skierowany na małą, bezbronną dziewczynę tylko dodawał mi kopa, by mieć ją na oku. To nie miejsce dla niej chociaż... Kto wie? Może się mylę i jest kolejną suką w ciele anioła, które od razu mi się spodobało.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Od Autorki:
No i mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się wam podoba. Jeśli ktokolwiek chce być informowany, bądź chce bym dodała jego opowiadanie do polecanych niech powiadamia mnie o tym w komentarzu xoxo

9 komentarzy:

  1. rewelacja dziewczynko już to kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham kocham kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow swietne. !

    OdpowiedzUsuń
  4. I już się pokomplikowało!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo, bardzo podobne do scary secret. Podejrzane......

    OdpowiedzUsuń
  6. Albo mi się wydaje, albo niektóre zdania są ściągnięte z scary secret. Właśnie sobie porównałam i coś mi tu nie pasuje. Niektóre zdania są naprawdę spisane słowo w słowo z tamtego opowiadania. O co chodzi?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy