Michelle
"- Jacob! Bądź ciszej! Oni już
śpią!- warknęłam jak najciszej potrafiłam, widząc schodzącego z balkonu
przyjaciela. Nie powiem, że nie, ale on chyba nie wiedział co to znaczy
być cicho. Ciągle się potykał, śmiał lub coś zrzucał patrząc na mnie.
Wywróciwszy oczami szybko złapałam się poręczy, którą przeskoczyłam,
podążając śladami Jacoba. Słysząc, bym skoczyła do niego przełknęłam
głośno ślinę, ostrożnie odpychając się w tył.
Ufałam mu. W
końcu przyjaźniliśmy się już kilka lat, nie odstępował mnie na krok.
Spędzaliśmy niemalże każde wakacje razem i każdą wolną chwilę. Dlaczego
więc miałabym nie zrobić tego, co mi kazał?
Puściłam poręcz
i, zaciskając powieki jedynie modliłam się, by złapał mnie i nie
pozwolił upaść na trawnik. Nie minęły trzy sekundy a już czułam silne
ramiona Jacoba, który tulił mnie do siebie.
- Ej, już mała,
możesz otworzyć oczy.- zachichotał, stawiając mnie na ziemię.
Otworzywszy jedno oka a później drugie spojrzałam na twarz przyjaciela,
który uśmiechał się łobuzersko, poprawiając moją koszulkę. Odwzajemniłam
jego uśmiech i, widząc za jego plecami, po drugiej stronie ulicy
czarne, sportowe BMW, rozchyliłam szeroko wargi zsuwając ręce z ramiona
chłopaka.
- To ta bryka!?- wrzasnęłam, przez co Jacob
zasłonił mi usta dłonią, prowadząc w stronę samochodu. Szybko wsiadłam
na miejsce pasażera a następnie zapięłam pasy, rozkoszując się zapachem
nowości oraz perfum chłopaka.
- Gdzie jedziemy?- spytałam
podekscytowana spoglądając na przyjaciela. Kiedy tylko odpalił auto nic
mi nie mówiąc, skierowałam wzrok na drogę, wzdychając cicho.
Jechaliśmy już kilkanaście minut pustymi drogami miasta. Chłopak popisywał się czego to on nie potrafi zrobić, jaki to z niego dobry kierowca. Śmiejąc się czasami zakrywałam twarz dłońmi. Niektóre manewry przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Jednak, gdybym powiedziała, że Jacob nie jest dobrym kierowcą, skłamałabym.
- Musimy gdzieś
podjechać.- odparł poważnie w pewnej chwili, skręcając na pusty plac
przy jednej ze stacji benzynowych. Patrząc na niego podejrzliwie
rozchyliłam wargi chcąc zapytać o co chodzi, jednak jak szybko je
otworzyłam, tak szybko i zamknęłam. Zatrzymaliśmy się na środku placu.
Dopiero teraz, kiedy dokładnie się rozejrzałam, mogłam dostrzec w oddali
niedużą, bordową furgonetkę a przy niej stojących dwóch, młodych
mężczyzn.
- O co tu chodzi?- spytałam, słysząc jak mój
przyjaciel otwiera drzwi i wychodzi z auta. Naprzeciw wyszli mu ów dwaj
mężczyźni. Każdy z nich coś mówił. To była zaledwie chwila, kiedy cała
trójka wyjęła coś zza pleców i zaczęli do siebie strzelać.
Przerażona
skryłam się między fotelem a deską rozdzielczą a następnie zakryłam
usta, by nie krzyczeć. Nagle wszystko dokoła ucichło. Drżącymi rękoma
podciągnęłam się ku górze, chcąc sprawdzić, czy aby Jacob żyje, czy
ktokolwiek stoi tam jeszcze na nogach. Widząc, że mój przyjaciel wraca
zadowolony, z uśmiechem na ustach, trzymając się za krwawiące ramię,
wyskoczyłam z auta od razu rzucając się w jego stronę.
-
Wytłumacz mi o co chodzi do cholery! Co tu się w ogóle dzieje! Po co
mnie zabrałeś ze sobą!? Co to za ludzie, Jacob odpowiedz mi!-
wrzeszczałam na niego, bijąc swoimi drobnymi piąstkami w jego klatkę
piersiową.
Łapiąc mnie za ramiona, szybko wtulił w siebie,
tłumiąc mój płacz. Słyszałam jedynie szybkie bicie jego serca oraz
ściszony głos próbujący mnie uspokoić.
- Spokojnie, mała...
Już wszystko w porządku... Nie płacz. Weź to na moment, muszę opatrzyć
ranę.- wyszeptał wprost do mojego ucha oddając pistolet. Nie wiedząc co
się dzieje wzięłam go, ocierając łzy z policzków.
Chłopak
dość szybko opatrzył swoje ramię, tłumacząc mi co nieco z tego
wszystkiego. Jednak nie docierało do mnie nic. Dokładnie obejrzałam broń
i, kiedy tylko zabrał ją z moich rąk, szybko wsunęłam się na siedzenie,
nic nie mówiąc. Po dwudziestu minutach znalazłam się w swoim pokoju.
Nawet nie żegnając się z Jacobem wsunęłam się pod pościel od razu
zasypiając.
Obudził mnie ojciec, który nieco zdenerwowany wpadł do mojego pokoju, karząc jak najszybciej się ubrać i zejść na dół. Zrobiłam co kazał i, zakładając jedynie szare dresy, nieco zaspana pomaszerowałam do przedpokoju, w którym stali dwaj policjanci. Wszyscy patrzyli na mnie, przez co poczułam się nieco niekomfortowo. W końcu, czy to normalne o tej porze? I dlaczego to mnie zawołano?
- Tak?- spytałam
niepewnie, przesuwając dłońmi po swoich nagich ramionach. Spojrzałam na
mamę, która miała łzy w oczach, natomiast ojciec buzował ze
zdenerwowania. Czułam, jak wypala we mnie dziurę swoim wzrokiem.
-
Znaleźliśmy Twoje odciski na broni, którą zastrzelono dwóch mężczyzn.
Pójdziesz z nami.- słowa funkcjonariusza odbijały się echem w mojej
głowie. Czułam, jak moje nogi się uginają a ręce drżą. Więc po to mnie
zabrał na przejażdżkę! "
Od tamtego
wydarzenia minęły dwa tygodnie. Posądzono mnie o zabójstwo. A mój
przyjaciel? Ha! Uknół to, wkopał w całą tą sprawę, wtajemniczając we
wszystko kilkoro innych znajomych. Wszyscy zeznawali przeciwko mnie, ich
plan był doskonały. Nikt mi nie wierzył, nikt!
Maszerując placem
otoczonym wysokim murem z każdej strony trzymałam kurczowo swoją torbę,
nawet nie podnosząc wzroku. Dwaj mężczyźni prowadzący mnie do ośrodka
raz po raz poklepywali mnie po ramionach, starając się dodać mi otuchy.
Widzieli, że nie pasowałam tu. Wszyscy, którzy mnie obserwowali
widzieli, że nie powinnam tu trafić. A Jacob? Wiedział, że wszystko to
się uda. Wiedział, że moja naiwność nie zna granic. Dlatego więc
zaprzepaścił naszą przyjaźń, sprowadzając mnie do takiego miejsca?
Słyszałam
dokoła gwizdy, głupie wypowiedzi kierowane w moją stronę. Na szczęście
dość szybko zaprowadzono mnie do dyrektorki a następnie pokoju, w którym
będę musiała spędzić kolejny rok, jednak i na tym się nie skończy...
Czy
zasługuję na to? Czy przyjaźń z Jacobem była tylko jego głupim planem,
by wsadzić mnie takie miejsce, jak to? Nigdy nie sądziłam, że ktoś taki,
jak ten chłopak może należeć do tak cholernie niebezpiecznego gangu!
Nikt mi nie wierzył, nikt! Ani sędzia, rodzice, przyjaciele... NIKT.
Byłam bezradna, nadal jestem.
Wciąż mam przed oczami jego
cholerny, przepraszający uśmiech, który widziałam, kiedy wyprowadzali
mnie z sali rozpraw. Mogę szczerze powiedzieć, że nienawidzę tego
chłopaka. Nie chcę go nigdy więcej widzieć.
Justin
Mogę
szczerze stwierdzić, że poprawczak to mój dom. Za każdym razem, gdy
uciekałem, łapali mnie i znów tu trafiałem. Mój wyrok, choć obowiązywał
do osiemnastego roku życia, nie zadowalał mnie. Zbyt dużo by mnie
ominęło. Imprezy, laski, napady, laski, pieniądze, laski, no i laski.
Trzy lata w tym miejscu to koszmar. Jestem tu jednak nietykalny. To mnie
się tutaj boją, mi oddają się wszystkie tutaj i to ja rządzę tym
miejscem.
Życie w takim miejscu, jak to, nie należy do
najciekawszych. Dzieciaki robią co chcą a opiekunowie się ich boją, nie
wchodzą im w drogę. To my tutaj rządzimy, my sprawujemy władzę.
Dziewczyny oddają nam się kiedy chcemy, czasami to one nas wykorzystują,
chcąc więcej. Więzienie dla nieletnich nie różni się niczym od tego dla
dorosłych.
Jednak nadzór tutaj nie pozwala nam chociażby wyjść na
spacer, nie pozwala nam uciec z tego miejsca. Pokoje nie należą do
najpiękniejszych zarówno jak i jedzenie. Nie zjesz tu tak dobrego obiadu
jak u mamusi, nikt nie utuli Cię do snu.
Jak tutaj
trafiłem? Jak co drugi tutaj. Pobicia, rozboje, liczne kradzieże.
Wszystko wymknęło się spod kontroli, kiedy zatraciłem się w narkotykach.
To właśnie one mnie tu sprowadziły.
W tym ośrodku dużo się
nauczyłem. Zaraz po mnie trafiło tu kilka innych osób. Jednak jedna...
Jedna nie pasowała mi tu pod żadnym względem. Wyglądała na delikatną,
bezbronną i, co najważniejsze, niewinną niczego. Nie wyglądała na
kryminalistkę co od razu sprawiło, by mieć na nią oko. Poznawać ją i
sprawdzić dlaczego pojawiła się właśnie tutaj, co takiego się stało, że
wpadła w to gówno.
Wzrok tych wszystkich napalonych gówniarzy oraz
zdemoralizowanych suk skierowany na małą, bezbronną dziewczynę tylko
dodawał mi kopa, by mieć ją na oku. To nie miejsce dla niej chociaż...
Kto wie? Może się mylę i jest kolejną suką w ciele anioła, które od razu
mi się spodobało.
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Od Autorki:
No
i mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się wam podoba. Jeśli
ktokolwiek chce być informowany, bądź chce bym dodała jego opowiadanie
do polecanych niech powiadamia mnie o tym w komentarzu xoxo
rewelacja dziewczynko już to kocham
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham ♥
OdpowiedzUsuńWoow swietne. !
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3 ;**
OdpowiedzUsuń....... Super
OdpowiedzUsuńboże ♥
OdpowiedzUsuńI już się pokomplikowało!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo podobne do scary secret. Podejrzane......
OdpowiedzUsuńAlbo mi się wydaje, albo niektóre zdania są ściągnięte z scary secret. Właśnie sobie porównałam i coś mi tu nie pasuje. Niektóre zdania są naprawdę spisane słowo w słowo z tamtego opowiadania. O co chodzi?
OdpowiedzUsuń