sobota, 31 sierpnia 2013

Chapter XIII: He cares about her

Michelle

- Co on tu robi?- warknął Max, ściskając w dłoni szklankę na tyle mocno, że mógłby ją zbić w swoich rękach.
Od razu można było poczuć, jak powietrze wokół nas wszystkich robi się ciężkie. Słysząc sapanie Justina spoglądałam to na niego, to na Liama, który stał nadal za nim głupio się uśmiechając. Po co Bieber go tu przyprowadził? Czy to właśnie z nim spędził cały ten czas?
Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Justin wraz z Liamem zaczęli rechotać jak głupi, podpierając jeden drugiego pod ramię. O co tu w ogóle chodzi? Co oni razem tutaj robili w ogóle? Dziwiłam się, że ot tak nagle spędzają razem czas. Ciekawi mnie... Co tu w ogóle się dzieje? Mam wiele pytań do kogokolwiek, na żadne z nich nie znam i na pewno zbyt szybko nie otrzymam odpowiedzi.
Po pierwsze, dlaczego Jacob wrobił mnie w to zabójstwo? Dlaczego zniszczył moje życie? Drugie, skąd Ci wszyscy ludzie się wzięli? Dlaczego oni wszyscy, mam na myśli Maxa, Justina, Bellę oraz całą resztę, tak interesują się mną? Trzecie, o co chodzi z porachunkami Justina z tym gangiem? Czwarte, dlaczego Bieber chce mieć mnie na wyłączność? Jego reakcja na zabawy Willa po tym, jak on pieprzył się z Chantelle była nie na miejscu w końcu. Piąte, o co chodzi z tym "jesteś odpowiedzią na wszystko"? Kim ja dla tych wszystkich dzieciaków jestem? O co chodziło tamtego wieczora Belli? I szóste, co to jest w ogóle za miejsce? Nie sądziłam, że obrzeża Californii są tak piękne. Że mieszkamy w tak cudownym miejscu.

Powracając myślami do rzeczywistości spojrzałam na wszystkich z osobna, nie wiedząc co do końca zrobić. Widząc, że wszyscy po prostu patrzą po sobie a jedynie Liam i Justin wciąż pokładają się ze śmiechu, odchrząknęłam, podchodząc do niego.
- Idziesz ze mną.- chwyciwszy Biebera za rękaw szarpnęłam go w swoją stronę, w międzyczasie patrząc złowrogo na Liama, od razu zwracając się do niego.- A ty wychodzisz, bez gadania.
Mimo zaprzeczeniom oraz opieraniu się Justina, w końcu dałam radę wciągnąć go na górę, do naszej sypialni. Posadziłam go na łóżku i, zamknąwszy drzwi powędrowałam do łazienki.
- Miiiiicheeelko!- zarechotał chłopak na co jedynie wywróciłam oczyma. Nalałam do szklanki lodowatej wody i, kierując się do pokoju, schowałam ją za plecami, podchodząc wolno do Justina.
- Jesteś! Dlaczego wyrzuciłaś mojego kumpla? Spędziliśmy cudowną noc przecie!- smutny spojrzał wprost w moje oczy jednocześnie wyrzucając radośnie ręce w górę.
- Po pierwsze, to nie jest Twój kumpel.- warknęłam, stąpając wolno w stronę łóżka.- Po drugie, jesteś zjarany. A trzecie...- nie czekając ani chwili dłużej wylałam zawartość szklanki na głowę chłopaka, przez co wyskoczył z łóżka jak poparzony, krzycząc w niebo głosy.- To za wczoraj.
Uśmiechając się zwycięsko odłożyłam szklankę na szafkę, nie spuszczając z niego wzroku. Widząc, jak wyciera twarz dłońmi, skrzyżowałam ręce na piersiach, dokładnie się mu przyglądając. Mam nadzieję, że te kilka kropel wody odrobinę przywróciło go do życia i, co najważniejsze, ocuciło z tego beznadziejnego transu w jakim był. Nie wiadomo nawet było czy jest szczęśliwy, czy może smutny i po prostu udaje?

Gdy tylko zdjął koszulkę i rzucił gdzieś na podłogę, głos utkwił mi w gardle i nie mogłam się nawet ruszyć z miejsca. Jak on mógł tak dobrze wyglądać?
- Zrób zdjęcie...- mruknął, nawet nie patrząc na mnie. Wywracając oczyma jedynie prychnęłam na jego słowa, odwracając wzrok.- Idź do łazienki i czekaj tam na mnie.- dodał po niespełna chwili odpinając zamek od spodni.
Co? Ja mam iść do łazienki? Gdy zdjął spodnie i spojrzał na mnie spod mokrych, kapiących kosmyków włosów, posłusznie wykonałam jego polecenie. Stanęłam przy koszu na pranie i, rozglądając się jak w razie czego uciec stąd, nasłuchiwałam kroków. Co on chciał mi zrobić?

Nie minęły dwie minuty a Justin zjawił się w łazience, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem. Kierując wzrok na mnie uśmiechnął się złośliwie, robiąc krok w moją stronę. Widząc go w zaledwie bokserkach poczułam, jak serce podbija mi pod samą szczękę a dłonie zaczynają się pocić.
- Czego chcesz ode mnie?- spytałam niepewnie, nie ruszając się nawet z miejsca.
- Byłaś dziś niegrzeczna. Widzisz? Widzisz co zrobiłaś? Zniszczyłaś TO!?- wrzasnął, wskazując palcami na swoje włosy. A więc to jest jego czuły punkt? Zachichotałam, zakrywając usta dłonią, choć po chwili pożałowałam tego.- I z czego się śmiejesz, co? Myślisz, że Ci to popuszczę?- sapnął, od razu znajdując się tuż przy mnie.
Czując na twarzy jego nieświeży oddech odwróciłam głowę nic nie mówiąc. Czekałam jedynie na śmierć, która zapewne mnie czeka.
- Spójrz na mnie.- szepnął, kładąc dłonie na mojej talii, przez co poczułam przypływ ciepła, które rozlało się po całym moim ciele. Gdy w końcu spojrzałam niepewnie w oczy Justina, ten uśmiechnął się chytrze, mocno obejmując mnie w talii i przerzucając przez swoje ramię.
- Justin! Puść mnie! Zostaw mnie w spokoju! Przepraszam za włosy!- krzyczałam uderzając małymi piąstkami w jego plecy. Ten jednak nie dawał za wygraną i wszedł ze mną pod prysznic. Nim się obejrzałam, poczułam lodowate krople wody uderzające w moje odsłonięte plecy. Wiercąc się i piszcząc jak najgłośniej potrafiłam zamknęłam oczy, słysząc szaleńczy śmiech chłopaka.
Gdy w końcu mnie podstawił pod ścianą, tym samym blokując mi wyjście. Wyłączył wodę a następnie uśmiechnął się zwycięsko, ścierając wodę z twarzy.
- I co? Ze mną się nie zadziera.- odparł zdyszany opierając dłonie po bokach mojej głowy. Dygocząc z zimna objęłam dłońmi swoje ramiona, spuszczając wzrok w podłogę. Czułam, jak moja szczęka niemalże trzaska z zimna, robiąc hałas w całej łazience.
- Zimno mi...- szepnęłam nie patrząc na Biebera. Kto normalny wrzuca kogoś do lodowatej wody?
Wzdychając cicho chwycił mnie za dłoń, wyprowadzając mnie z kabiny. Zniknął w pokoju mówiąc, bym się nie ruszała. Gdy powrócił, zarzucił sobie puchaty, gruby ręcznik na ramię, chwytając skrawki mojej koszulki w palce. Szybko się jej pozbył a ja czułam, jak jego wzrok wędruje na moje piersi okryte beżowym stanikiem.
Otrząsnął się i, zdejmując ze mnie niepewnie spodnie, w końcu zarzucił na moje ramiona oraz głowę ręcznik. Poczułam się o niebo lepiej otulając się nim. Myślałam, że teraz po prostu zaprowadzi mnie do pokoju, ale... Justin wziął drugi ręcznik i zaczął delikatnie osuszać moje włosy, spoglądając głęboko w moje oczy.


Justin

Gdy osuszyłem włosy Michelle, oboje udaliśmy się do sypialni, gdzie dałem jej suche ubrania. Czułem się źle z tym, że wrzuciłem ją pod zimną wodę na tyle długo, że zrobiło jej się strasznie zimno. Mogłem zapanować tym razem nad sobą i odpuścić jej to.
Oboje zeszliśmy na dół, gdzie przywitali nas nieco zdenerwowani Max i Bella.
- Co wy tam robiliście!? Kurwa, przez Twoje krzyki nie mogliśmy się do was dobić!- warknął Max wskazując na Michelle, która nadal trzęsła się z zimna, co chyba zauważyła Bella, bo od razu zaproponowała wszystkim herbaty do napicia się.
- Stary, ogarnij, nic sobie nie zrobiliśmy, żyjemy, widzisz?- westchnąłem, siadając na brzegu kanapy, pociągając Michelle na miejsce obok.
Gdy tylko usiadła, zarzuciłem rękę na jej ramiona, tuląc ją delikatnie do siebie a ta znacznie pewniej niż zwykle się do mnie przytuliła.

- Co jej jest?- spytał Max siadając po mojej drugiej stronie, gdy zauważył jak źle wygląda Michelle.
- Wrzuciłem ją pod prysznic, pod lodowatą wodę.- odparłem nieco zakłopotany.
Już po chwili Bella przyniosła herbatę dla Mich, która od razu zaczęła ją siorbać, tym samym wyswobadzając się z uścisku. Spoglądając na nią odebrałem od Isabelli kubek z napojem dla mnie a kolejny podała Maxowi, jeden zostawiając dla siebie.
Wokół naszej trójki panowała cisza, jednak nie taka, że każdy siedziałby jak na szpilkach. Było przyjemnie. Oglądaliśmy coś w telewizji a ja raz po raz spoglądałem na zmęczoną, nieco sponiewieraną Michelle. Chciałem, by ktokolwiek strzelił mi za to w twarz. Najlepiej Mich, która miałaby za co to zrobić.

- Musimy pogadać, stary.- mruknął Max klepiąc w moje udo.
Zostawiając dziewczyny same, oboje ruszyliśmy za dom, gdzie kuzyn poczęstował mnie jednym z papierosów.
- Więc o czym chciałeś pogadać?- spytałem, opierając się o jeden z murów otaczających nasz ogromny ogród,
- W co ty pogrywasz? Pytam poważnie Justin. Wczoraj przegiąłeś z Chantelle, zniknąłeś w nocy i wróciłeś nad ranem z tym pierdolonym dzieciakiem. Chcesz kurwa odbudować to wszystko, wygrać z Yardies czy sie puszczać w klubach?- splunął, stając ze mną twarzą w twarz.
Spuszczając głowę wypuściłem dym z ust, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Sam nie wiedziałem co robię. Skąd miałem wiedzieć, skoro nie wiedziałem czego nawet chcę?
- Max, nie wiem. Serio nie wiem. Zwątpiłem. Ona nie jest chyba na to gotowa. Zobacz tylko na nią.- prychnąłem, chichocząc cicho raz po raz.- Jest słaba. Nie przetrwa tego. Zwykły prysznic w zimnej wodzie ją powalił a wy twierdzicie, że będzie naszą tajną bronią. Nie mogę uwierzyć w to, że Jacob chciał tego i nam wszystkim rozkazał to zrobić. Mam nią niańczyć do samego końca, tak? I co z tego będę miał? Nawet nie mogę jej kurwa wyruchać!- wrzasnąłem, wyrzucając niedopałek na trawnik.
- Mówiłem od samego początku Jacobowi, że nie nadajesz się do tego.- zaśmiał się Max po czym zniknął wgłębi domu.
- Nadaję się do tego. Jeszcze wam kurwa pokażę.- prychnąłem, wchodząc chwilę później do mieszkania.

Już późnym wieczorem wszyscy udaliśmy się do domu Nicka oraz Willa, gdzie odbywała się aktualnie umówiona dość niedawno impreza z okazji powrotu nas wszystkich do siebie i, co oczywiste, że w końcu mamy przy sobie Michelle. Jednak to miało być jej pierwsze starcie z Jacobem po tak długim czasie. Miała zacząć dowiadywać się stopniowo o całym tym planie, o wszystkim co miało się wydarzyć i co stało się ostatnimi czasy. Wszyscy cholernie się tego baliśmy, bo jak wytłumaczyć to, że była wciąż pionkiem własnego przyjaciela oraz nas wszystkich? Czy w ogóle wybaczy komukolwiek to wszystko?
Na jej miejscu sam pewnie uciekłbym gdzieś, cokolwiek. W końcu własny przyjaciel wciągnął ją w to bagno. Tak mało ona jeszcze wie...

- Już możemy iść? Proszę was, dalej! Grzebiecie się w tym jak w gównie.- jęknęła Bella ciągnąc za sobą Mich oraz Maxa w stronę ulicy, gdzie stałem. Max, jak to on, wyglądał normalnie. Zwykłe jeansy, ciemny podkoszulek z dekoltem w serek, nieśmiertelnik oraz kolczyki w uszach. Isabella za to miała na sobie czarną, obcisłą mini sukienkę, wysokie szpilki oraz rozpuszczone, proste włosy.
A Michelle? Ona... Wyglądała olśniewająco w luźnej, beżowej sukience na cienkich ramiączkach, sięgającej jej do połowy ud oraz czarnych butach na koturnie. Na szczęście od akcji z rana zdołała się wychorować i mogła pójść na tą imprezę. Gdyby tylko Jacob się dowiedział... Udusiłby mnie.
- Teraz możemy iść.- uśmiechnąłem się łobuzersko, zarzucając rękę na ramiona Mich, która nawet nie protestowała i po prostu wtuliła się we mnie, raz po raz zerkając na moją twarz.- Jeszcze raz przepraszam...- mruknąłem cicho wprost do jej ucha, na koniec delikatnie muskając jego płatek.
Widząc jej uśmiech skierowany wprost do mnie, wiedziałem, że mi wybaczyła. Może jednak nie jest tak źle, jak myślałem?


 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Od Autorki:

Witam Was ponownie! Zacznijmy więc od początku...
Sprawa pierwsza: jak widzicie, zmienił się wygląd bloga. I tak będzie prawdopodobnie przez dłuższy czas. Pojawiło się kilka dodatkowych gadżetów, linków itd. Mam nadzieję, że się Wam podoba :)
Sprawa druga: jeśli ktokolwiek by chciał prowadzić konto którejś z postaci niech do mnie pisze, gdziekolwiek chcecie.
Sprawa trzecia: jeśli ktokolwiek czyta a nie komentuje rozdziałów, niech chociaż bierze udział w sondzie w prawej kolumnie. Bardzo mi na tym zależy.
Sprawa czwarta: kolejny rozdział pojawi się pewnie w sobotę lub niedzielę, a jeśli nie to prawdopodobnie za półtora tygodnia jakoś, O ILE ZOBACZĘ POD TYM ROZDZIAŁEM MINIMUM 20 KOMENTARZY.

Polecam Wam blogi:


25 komentarzy:

  1. Wow czuję się zaszczycona, że jestem w polecanych blogach ;-)
    Co do rozdziału to zaskoczyło mnie, że cały ten gang jest pod władzą Jacoba. A gdybym była Michelle i Justin wrzuciłby mnie pod lodowaty prysznic... no cóż... Już by nie żył xD
    Pozdrawiam i czekam na nn [following-liars]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy :)
      Co do opowiadania... Lubię zaskakiwać, hah!

      Usuń
  2. Awww...jaki słodziak Justin :P
    Kto by pomyślał :D
    Supcio rozdział. Czekam na nexta :)

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg... zastanawiam się jak Mich zareaguje na Jacoba. A Justin to skurczybyk... nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg !! CZeam Na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. rewelacja już chce stacie Mich z Jacobem chce widziec reakcje uhuhuh,, dzięki za polecenie mojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  6. ahh kocham to!
    jestem ciekawa co będzie dalej ;)
    kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  7. daj nn ♥♥ kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic dodac nic ujac naprawde mnie coraz bardziej zaskakujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. jprdl... chce już przeczytać następne akcje!!. jesteś naprawdę fantastyczna

    OdpowiedzUsuń
  10. chyba zaraz oszaleje ze szczęścia. nie mogę się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  11. jesteś wspaniała ,pisz dalej. Naprawdę dobrze to robisz :D

    OdpowiedzUsuń
  12. jestem w siódmym niebie.
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  13. 21 komentarzy ;) czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. http://love-does-not-choose.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Justin ma czasem dziwne pomysły, jednak wciąż każdą jego czynność uważam za uroczą. Awww. ♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy