Michelle
Mijał już czwarty
dzień jazdy. Zaczęłam się powoli stresować faktem, że poznam mamę Justina.
Najważniejszą kobietę dla chłopaka śpiącego na moich kolanach. Przeniosłam
wzrok z krajobrazu na blondyna, który wyglądał jak zwykle słodko.
Podziwiałam jego
niewinną twarz, leżącą na moich kolanach. Z delikatnym uśmiechem przejechałam
dłonią po jego gładkim policzku. Chłopak wymamrotał coś niezrozumiałego, na co
szybko cofnęłam rękę i oglądałam jego reakcję.
- Mr… - Wymruczał
niczym mały kotek i przekręcił się na drugi bok, wtulając się w mój brzuch, na
co cichutko zachichotałam.
Czułam jego ciepły
oddech przez lekką, białą bluzkę, co spowodowało stado motyli w moim brzuchu.
Wariowały, jakby miały się tam pozabijać.
Przeniosłam wzrok na
krajobraz, bojąc się, że zupełnie zatracę się w podziwianiu jego urody. Ni stąd
ni zowąd poczułam coś ciepłego na moim udzie. Znów spojrzałam się w dół.
Wszystko było tak, jak na początku z jednym wyjątkiem. Dłoń Justina leżała na
moim udzie, bardzo blisko mojego centrum.
Próbowałam
nie myśleć o tym, ale jego ciepły dotyk mnie rozpraszał. Przygryzłam dolną
wargę. Czułam dziwne mrowienie w moim podbrzuszu.
Nerwowo
wypuściłam powietrze. Z jednej strony najchętniej nigdy bym nie zmieniała tej
pozycji, ale z drugiej… rozpraszał mnie, a fakt, że nie mogę go pocałować ani
nic w tym stylu, pogarszał to.
Kiedy
zauważyłam, że jesteśmy bacznie obserwowani przez Williama, poczułam jak moje
policzki przybierają intensywny kolor. Wzrok przeniosłam na okno, udając, że
nic się nie stało.
Samochód
prowadziła Kate, przez to krajobraz za oknem nie był niczym innym tylko jednym
wielkim rozmazanym obrazem, takim wirem kolorów. W fotelu pasażera siedział
William. Niestety, nasze kontakty pogorszyły się od Las Vegas.
*
Hotel Hilton, Las Vegas, Nevada, 07.11.2013r.
Blondynka weszła do pokoju, żegnając się z brunetką. Miała mieszane
uczucia. Rozmowa z Kate, pomogła jej. Niby wytłumaczyła jej na argumentach
swoje racje, ale nie była pewna w stu procentach, że nie kłamała.
Głośno wetchnęła i udała się do pokoju, w którym
najprawdopodobniej przebywał brunet. Przeszła cicho przez uchylone drzwi
sypialni, gdzie William chodził nerwowo w kółko. Kiedy zauważył blondynkę,
odczuł ulgę jak i rosnącą złość. Zacisnął szczękę, której męskie rysy stały się
bardziej widoczne.
- Gdzie ty do cholery jasnej byłaś?! – Krzyknął,
nawet nie patrząc się w jej stronę.
- Nie krzycz na mnie. – Powiedziała dość cicho.
- Jak mam na ciebie nie krzyczeć?! No powiedz mi,
jak?! Ty znikasz, szwendasz się byle gdzie, kiedy ja mam cię ochronić! Wiesz,
co by mi zrobił Justin, Jacob lub Kate jakby ci się coś stało?! Nie żyłbym!
Dlatego, że wielka pani musiała się przejść nie wiadomo gdzie!
- Powiedziałam, nie krzycz na mnie! – Krzyknęła,
wyprowadzona z równowagi blondynka. – Poszłam porozmawiać z Kate. Ona, jak i
Justin, mogą ci potwierdzić. Nawet jeśli, co cię obchodzi to, gdzie wychodzę.
Mam siedemnaście lat, niedługo już 18, a ty nie jesteś moim ojcem, żeby mnie
kontrolować. – Patrzyła się na niego wzrokiem, który mógł zabić.
- Mogłaś mi od razu powiedzieć, a nie uciekać
przede mną. – Zaczął zdanie dość głośnym tonem, który z czasem przyciszał.
- Mogłeś mi nie mówić rzeczy wyssanych z palca. –
Powiedziała z uśmiechem wypełnionym kpiną.
William wiedział, że prędzej, czy później
blondynka dowie się prawdy, ale nie sądził, że aż tak szybko. Myślał, że
Michelle po prostu odpuści sobie Justina. Widział inne zakończenie tej
historii.
- Słuchaj… - Zaczął.
- Daruj sobie jakiekolwiek bezsensowne wym… –
Przerwała mu blondynka, ale również jej nie było dane dokończyć.
- Podobasz mi się! – Krzyknął. – Podobasz mi się i
nie mogę patrzeć jak ten debil cię odpycha. On nie zasługuje na ciebie, tak
samo ty zasługujesz na kogoś lepszego. – Westchnął. – Nie chciałem, żebyś
cierpiała przez niego. – Dodał ciszej.
Blondynka stała z szeroko otwartymi oczami. Nie
mogła uwierzyć w to, co słyszała. Potrząsnęła głową z zawiedzionym wyrazem
twarzy.
- Dlaczego nie mogłeś mi tego po prostu powiedzie?
– Szepnęła. – Bawisz się w jakieś podchody. – Dodała już głośniej. – Mógłbyś mi
nie mówić, co jest dla mnie dobre. Może
Justin nie jest odpowiednią osobą dla mnie, ale w moich oczach jest idealny.
Jeśli mam się poparzyć, chcę to zrobić sama. Jeśli nie spróbuję, nie dowiem
się, czy on coś do mnie czuje. Nie wiem, może Justin będzie tą idealną
miłością. Proszę, nie odbieraj mi możliwości sprawdzenia tego. – Urwała,
przenosząc wzrok z niego na ścianę. – Do tego mnie okłamałeś.
- Ale… - Chciał się wytłumaczyć.
- Lepiej będzie jeśli weźmiesz swoje rzeczy i
pójdziesz spać do salonu. – Mruknęła blondynka.
William szukał jej spojrzenia, lecz na marne.
Michelle zawzięcie patrzyła się wszędzie, tylko nie na niego. Zrezygnowany
wziął swoje torby i wyszedł z pomieszczenia.
*
Od tej kłótni, nie
rozmawiałam z Williamem, a pokój dzielę z Kate, która codziennie mówiła mi jakieś
fakty o Justinie.
- Boi się ciemności, dlatego nigdy nie śpi sam w pokoju.
- Ma lęk przestrzeni, dlatego jeździ z otwartymi szybami.
- Jak był mały bał się sąsiadki o imieniu Loren i zostało mu to do
dziś. Za każdym razem jak spotka dziewczynę o imieniu Loren, szybko kończy
znajomość.
- Jego mama jest dla niego bardzo ważna, powiesz coś o niej źle, nie
żyjesz. W taki sposób Mateo wylądował w szpitalu, ale cicho, do dzisiaj policja
nie wie, kto to zrobił.
- Jak Justin wymiesza dużą ilość alkoholu z narkotykami, robi się
agresywny.
- Kiedy się z nim kochasz, kręci go słowo ”pieprz mnie”. Czasami nie
ogarniam tego chłopaka.
- On woli prowadzić tryb nocny, spać w dzień, imprezować w nocy.
- Jest spod znaku Ryby, więc kocha długie i namiętne gry wstępne.
- Kiedy zaproponuje ci seks bez prezerwatywy, to znak, że jesteś dla
niego kimś więcej niż laską do pieprzenia.
Dowiedziałam się o
nim, właśnie tych kilka ciekawych w ciągu dwóch nocy. Chociaż Justin nadal był
dla mnie zagadką, miałam wrażenie, że z każdym dniem poznaję go coraz bardziej
i zakochuję się po uszy.
Znów przeniosłam
wzrok na spokojną twarz Justina. Nawet nie wiecie, jak zaskoczył go fakt, że miał
dzielić sypialnię z Willem. Nie skomentował tego zdarzenia, ale po mimice
twarzy można było wywnioskować, że jest nie tylko zaskoczony, ale i też jakby
czymś urażony i smutny.
Justin
Uchyliłem trochę
powieki, żeby je znów zamknąć. Było już dość ciemno, więc bezproblemowo
otworzyłem oczy. Przed sobą miałem brzuch Michelle. Moja dłoń leżała bardzo
blisko jej kobiecości. Za blisko. Przypomniał mi się mój kochany sen, który
męczy mnie od czterech dni. Tak, ten z Michelle. Nic innego mi się nie śni,
tylko ten sen albo nic. Na samą myśl o tym, co tam przeżywałem, czułem rosnące
podniecenie, a moja ręką położona na jej udzie, tak blisko centrum, nie
pomagała.
Nie rozumiałem,
dlaczego jej nie straciła, przecież szanuje swoje ciało, a ja jeszcze nigdy jej
tu nie dotykałem. Spojrzałem w górę, żeby zobaczyć śpiącą blondynkę, której
głowa była podparta o łokieć. Nie mogło tak być, że ja sobie leżę na jej
kolanach, a dziewczyna się bezpodstawnie męczy w niewygodnej pozie.
Podniosłem się z jej
kolan do siadu. Przetarłem dłońmi zmęczoną twarz. Kiedy wygodnie usadowiłem się
w fotelu, złapałem ciało Michelle za biodra i położyłem głowę na swoich
kolanach.
- Co się dzieje? –
Usłyszałem cichy głos Michelle.
- Ci… kochanie. Śpij
dalej. – Pogłaskałem ją po głowie.
Zauważyłem jak lekki
uśmiech wymalował się na jej twarzy. Wtuliła się w moje kolana i poszła spać
dalej. Podziwiałem jej spokojną, słodką i niewinną twarz. Nie rozumiałem, co
mnie do niej ciągnie, a już tym bardziej ostatniego snu. Niemożliwym było,
żebym się w niej zakochał. Nie w tak krótkim czasie, chociaż… to już będzie
jakiś 4 miesiąc jak ją znam.
Właśnie, niedługo
będą święta, które spędzę znów z moją mamą, Kate i pierwszy raz z Michelle.
Będę musiał coś kupić dla nich na prezenty. Nie zamierzałem nic dawać Willowi,
który i tak zniknie najprawdopodobniej przed grudniem.
Właśnie, Will.
Kiedyś się przyjaźniliśmy, a teraz miałem wrażenie, że wszystko się popsuło.
Stał się suką podczas okresu. Wszystko mu nie pasuje, dosłownie. Kto normalny
robi kłótnie o to, że kąpałeś się dłużej niż miałeś, ale hej, to ja decyduję,
ile się biorę prysznic, nie on.
Uśmiechnąłem się na
wspomnienie jego rozciętej wargi, kiedy mu uświadomiłem, kto tu rządzi. W końcu
to ja tu jestem szefem i ja rozdaję karty.
Poczułem, jak
Michelle zmienia pozę. Cholera… Ustawiła się tak, że naciskała na mojego
kolegę. Przeszła przeze mnie fala podniecenia. Podniosłem lekko jej głowę i
przeniosłem w dalszy punkt od niego.
Spojrzałem prze okno,
żeby o podnieceniu, które we mnie panowało. Rozmazana czarna dziura, no tak
Kate prowadzi samochód.
- Ile jeszcze? –
Spytałem się cicho, żeby nie obudzić mojego aniołka na moich kolanach. Zaraz,
zaraz… Mojego aniołka?!
Nazwałem właśnie
Michelle moim aniołkiem.
Do cholery, co się ze mną dzieje?
Michelle
Było mi tak ciepło i
miło. Czułam się tak bezpiecznie, jak nigdy.
- Wstawaj. –
Usłyszałam czyjś, niezmiernie seksowny, głos przy uchu.
Jęknęłam,
przekręcając się na drugą stronę. Na co usłyszałam chichot.
- Kochanie, zejdź z
mojego kolegi. – Usłyszałam znów ten sam głos.
Moje oczy szeroko
się otworzyły i natychmiastowo podniosłam się do siadu, spojrzałam się na
osobę, która mnie obudziła. Justin. Siedział z uśmiechem, patrząc się na mnie
swoim świdrującym wzrokiem.
- Jesteśmy już na
miejscu. – Klasnął w dłonie i wysiadł przez otwarte drzwi.
Wetchnęłam ciężko,
nie chciałam w tamtej chwili widzieć jak wyglądała moja fryzura. Na tyle ile
mogłam, przeczesałam włosy palcami, następnie przeciągnęłam się, próbując
rozprostować kości.
Właśnie, jesteśmy na
miejscu, co oznacza, że poznam mamę Justina.
Nie powiem, że nie bałam się spotkania z nią, ale… Kiedyś trzeba zrobić
pierwszy krok.
Zwinnym ruchem
wysiadłam z samochodu i zamknęłam drzwi. Moje stopy, ubrane w czarne markowe
trampki, dotknęły podjazdu wyłożonego schludną, drobną kostką. Niedaleko mnie
stał Justin, palący papierosa z Kate, która zawzięcie coś mu tłumaczyła. Kiedy
blondyn wywrócił oczami, brunetka wyrwała mu papierosa i przygniotła butem.
- Czy ty naprawdę
chcesz zobaczyć się ze swoją mamą po tak długim czasie, śmierdząc papierosami?
– Udało mi się usłyszeć, kiedy podeszłam bliżej nich.
- Ale to był tylko
jeden, niewinny papieros. – Próbował się obronić blondyn.
- Właśnie, że winny.
– Przysunęła się bliżej jego. – A teraz jedziesz tym gównem. – Wachlowała sobie
nos z krzywym wyrazem twarzy.
Stanęłam obok
Justina, kiedy Kate zniknęła w bagażniku samochodu. Chłopak przeczesał włosy
palcami, przestępując z nogi na nogę.
- Denerwujesz się? –
Szepnęłam cicho, nie licząc, że to usłyszy.
- Co? – Spytał się,
jakby wyrwany z transu. – A… Trochę.
Pokiwałam głową,
żeby pokazać, że rozumiem. Spojrzałam się w bok. Wielki płot, a za nim las.
Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się rozglądać naokoło. Wszędzie był ten sam płot i
las, czyli byliśmy w środku zielonego gąszczu.
Nawet nie
zauważyłam, kiedy brunetka znów pojawiła się przy nas z perfumami i miętówkami
w rękach.
- Daj rękę. –
Mruknęła, jakby czymś zmęczona. Kiedy wyciągnął rękę, wsypała mu kilka na
otwartą dłoń. – Połknij.
- Szkoda, że nie
całe pudełko. – Mruknął, na co Kate posłała mu mordercze spojrzenie. – Już jestem cicho, mamo. – Jęknął,
wywracając oczami.
- Miałbyś przesrane,
jakby mama zobaczyła cię w takim stanie. – Pokręciła głową i otworzyła butelkę
jego drogich perfum. Następnie spryskała bluzę wraz z szyją. – Teraz powinno
już być dobrze. – Kichnęła. - Chyba jestem na nie uczulona.
Do moich nozdrzy
dostał się zapach jego nieziemskich perfum. Były idealne, tak samo jak on.
- Ruszamy dupska,
zgredy. – Powiedziała Kate, idąc do budynku za samochodem.
Ruszyłam w jej
ślady, mijając Justina, który nawet nie drgnął. Spojrzałam na jego spuszczoną
twarz.
- Nie idziesz? –
Spytałam się.
- Ja tu jeszcze
chwilę postoje. – Mruknął, nawet na mnie nie patrząc.
Nobody
Kiedy blondynka
zastawiła Justina samego, dopiero zauważyła wielki biały budynek. Z przodu
wyglądał dość estetycznie i nowocześnie. Duże, szklane szyby pozwalały łapać
promienie słoneczne, żeby rozświetlić środek. W niektórych można było zauważyć
wielkie ciemne rolety, dla prywatności, której już i tak było dużo w środku
samego lasu. Dolna podstawa była wklęsła i brązowa, a od niej dopiero rozprowadzały
się grube białe ściany.
Blondynka jak tylko
zobaczyła budynek, oniemiała z wrażenia. Pamiętała dom, w którym mieszkał
Jacob, ale to nie było to. Powoli podeszła do otwartych drzwi, gdzie niska
brunetka około czterdziestki ściskała Kate.
Kiedy się od siebie
odsunęły, Kate zmarszczyła brwi, z powodu braku Justina. Jednak, jak zobaczyła
blondynkę, lekko się uśmiechnęła.
- Mamo, to jest
Michelle. – Pociągnęła blondynkę za rękę. – Jest ona naszą znajomą. – Mruknęła.
- Dzień dobry. Miło
mi panią poznać. – Michelle lekko się uśmiechnęła, wyciągając dłoń w kierunku
mamy Justina, lecz została pociągnięta do niedźwiedziego uścisku.
- Mów mi Pattie,
skarbie. – Powiedziała, odsuwając się. Jej twarz promieniała, a jej niebieskie
oczy pełne były iskierek. Spojrzeniem szukała swojego szyna, lecz go nie
widziała.
- A gdzie jest
Justin? – Mruknęła, lekko zawiedzionym głosem.
- Został na
zewnątrz. – Mruknął.
- Chyba powinnam tam
do niego pójść. – Mruknęła Pattie.
-Też tak sądzę. –
Przytaknęła jej Kate. – A ja wam pokaże, gdzie będziecie spać.
Pattie odprowadziła
wzrokiem młodych, a następnie ruszyła ku wyjściu. Nie wiedziała, do końca gdzie
szukać swojego syna. Szybkim krokiem zbiegła po kamiennych schodach.
Rozejrzała się na boki, lecz nic innego oprócz wielkiego czarnego samochodu,
nie widziała dookoła. Już zrezygnowana miała wrócić się do mieszkania, lecz do
jej uszu dobiegł przytłumiony szloch. Ze zmarszczonymi brwiami sumiennie
stawiała kroki, obchodząc Range Rovera. Starała się być najciszej jak potrafiła,
życie już nie raz pokazało jej, jak ważne jest być niesłyszalnym dla otoczenia.
Widok blondyna, siedzącego na ziemi z głową między kolanami, podwoił jej zmartwienie.
Nie zastanawiając się, podeszła do syna, po czym objęła go opiekuńczo
ramieniem.
Justin podniósł
zakrwawione oczy na swoją matkę. Jej widok spowodował w jego spojrzeniu nutkę
nadziei i bijąca na kilometry radość. Szybko wtulił się w ciało drobnej
kobiety, rozumiejąc jak bardzo brakowało mu matczynego uścisku.
- Mamo… - Powiedział
zachrypniętym od płacz głosem.
- Ci… - Uciszyła go,
kojącą głaszcząc po plecach. – Jest dobrze jestem obok ciebie.
- Tęskniłem. –
Mruknął, nie mogąc powiedzieć nic więcej.
- Ja też, synku. Ja
też. – Powiedziała w jego włosy.
Justin zaczął się
uspokajać pod wpływem dotyku matki. Doznał ciepła, którego brakowało mu od
roku, tej harmonii i poczuciu bezpieczeństwa.
- Mamo… - Szepnął,
odsuwając się od niej. – Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście. –
Uśmiechnęła się promiennie, nawet nie zauważyła, że na widok syna, zaczęła
płakać. Teraz lekki, codzienny makijaż rozmazany był pod jej oczyma w postaci
czarnych smug. Justin widząc to, podniósł rękę, a następnie wytarł policzki
mamy, jakby jego dotyk miał zetrzeć wszystko, łącznie z łzami.
- Nie wiem, co
robić. – Powiedział cicho, odczuwając suchość w gardle. – Nie mam zielonego
pojęcia, co zrobić.
- Ale z czym?
- Z życiem. Boję
się, że znów wszystko z pieprzę. –
Westchnął, zarzucając głowę do tyłu.
- Ale co?
- Nie ważne mamo. –
Mruknął, wstając. – Lepiej wejdźmy do środka, bo chyba będzie padać. – Podał
swojej mamie dłoń, żeby pomóc jej wstać. Kiedy stała o własnych siłach, objął
ją ramieniem i pocałował w głowę. Następnie razem ruszyli w stronę domu.
…
- Podoba ci się ten
pokój? – Spytała się Kate, otwierając białe drzwi, przez które weszły do
środka.
Oczom blondynki
ukazał się ładnie urządzony, wielki pokój. Na środku, bliżej ściany stało
wielkie łoże w odcieniach czerni. Ściany
miała kolor biały, przez co pomieszczenie nie wyglądało przygnębiająco. Każdy mebel
był czarnego koloru, a dodatki w odcieniach czerwieni, która gościła również na
ścianach w postaci mieniącej się tapety. Ciemne panele pokrywał jasny, duży
dywan. Naprzeciwko łóżka była para białych drzwi, a bok nich, po lewej i prawej
stronie, regały pełne książek. Na ścianie po prawo były wielkie okna,
udekorowane firankami, z wielkimi parapetami, wyłożonymi miękkimi poduszkami
oraz kocami. Natomiast po drugiej stronie było biurko z komputerem.
- Tak, ten pokój
jest niesamowity. – Mruknęła blondynka, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Kiedyś był moją
świątynia. Ten pokój jest połączniem wszystkich moich pokoi. Nawet nie wiesz,
jak trudno było mi oddać każdy szczegół. – Pokręciła głową. – Tamte pluszaki. –
Wskazała na czarne i białe misie, lezące na parapecie. – Są takie same, jak te,
które posiadałam w wieku 3 lat. To biurko przechodziło ze mną wszystkie etapy
nauki. A te książki, które tu są wraz z pierdołami, pomagały mi przejść przez
dojrzewanie.
- Czytałaś wszystkie
te książki? – Szepnęła blondynka, podziwiając ilość idealnie ułożonych książek.
- Tak. – Mruknęła. –
Tam masz filmy, jakbyś chciała obejrzeć. – Wskazała na ostatnią półkę, po czym
podeszła do biurka, z którego szuflady wygrzebała małego pilota. – A tu masz
telewizor. – Wcisnęła jeden z guzików, a na suficie pojawił się otwór, przez
który zjechał na szynie wielki telewizor.
- Wow… - Szepnęła
blondynka.
- Drzwi do łazienki
są po lewo, a do garderoby po prawo. – Wskazała na odpowiednie drzwi. – Tu
włączasz główne światło. – Kliknęła na włącznik, a kilkadziesiąt halogenów
rozbłysło się swoim światłem. – Tu włączasz gwiazdki. – Przełączyła na malutkie
światełka, które łudząco przypominając gwiazdy na czarnym suficie. – A tu masz
lampki. – Przełączyła na sznur lampek, które były w pobliżu łóżka.
- Nieźle. – Mruknęła
Michelle.
- Uwierz mi, nie
chciałabyś spać w pokoju Justina. – Mruknęła brunetka. – No chyba, że z nim w
łóżku, ale na to chwilę trzeba będzie poczekać.
- Co jest takiego
okropnego w jego pokoju? – Spytała się Michelle.
Kate oparła
się o framugę drzwi. Nie wiedziała, jak przedstawić
pokój Justina. Zamyślona zmarszczyła brwi. Kiedy jej talie owinęła para silnych
ramion, podskoczyła w miejscu z wielkim piskiem. Od razu do jej uszy dostał się
melodyjny śmiech blondyna.
- Justin! Ty
kretynie jeden, mogłam zejść na zawał. – Mruknęła Kate, Próbując się uspokoić.
- Też cię kocham. –
Mruknął rozbawiony, nawet nie zauważył jak te trzy słowa wypowiedziane do
brunetki zabolały Michelle.
- Wiesz, co Justin?
Możesz mi się do czegoś przydać. – Mruknęła Kate. – Pokaż Michelle swój pokój,
bo ty masz z nim większy sentyment.
- To ty z nim nie
masz?- Mruknął zdziwiony. – A lipiec, kiedy mieliśmy po 16 lat. – Na co
wspomnienie brunetka rozszerzyła oczy.
- Justin! – Pisnęła.
– Możemy porozmawiać o tym kiedy indziej? – Czuła jak jej blade poliki zdobi
różowawy rumieniec.
- Od kiedy jesteś
tak wstydliwa, kiedy chodzi o seks? –Spytał się, owiewając jej szyję jego
ciepłym oddechem.
- Justin. Dość. Masz
iść pokazać swój pokój Michelle, bez żadnego „ale”.
- Dobrze, mamo. –
Zachichotał w jej włosy. – To gdzie on jest?
- Drzwi obok. –
Justin pocałował ją w głową, po czym podszedł do Michelle.
- Madame, czy zechce
pani towarzyszyć mi w drodze do mojego pokoju? – Spytał się, kłaniając przed
blondynką z wyciągniętą ręką w jej stronę.
- Oczywiście. –
Mruknęła trochę zawstydzona. Na jej twarzy malował się szeroki uśmiech, którym
zaraziła się od Justina.
Chłopak uśmiechnął
się jeszcze szerzej, kiedy blondynka chwyciła jego wyciągniętą dłoń. Szybkim,
lecz delikatnym, jak i zarazem stanowczym ruchem, przyciągnął ciało Michelle do
swojego, przez co wpadła w jego ramiona. Następnie odwrócił się i lekko
pochylił.
- Wskakuj. –
Powiedział radośnie.
Michelle spojrzała
się na Kate, która popędzała ją, jakby bała się, że blondyn się rozmyśli.
Niepewnie owinęła swoje ramiona wokół szyi Justina i podskoczyła lekko, żeby on
złapał jej nogi. Kiedy chłopak się wyprostował, spojrzał się z ukos a na
blondynkę.
- No to wio! –
Krzyknął, po czym wykonał obrót wokół własnej osi, powodując pisk blondynki.
- Ćpałeś coś,
Justin? – Spytała się rozbawiona Kate, przyglądając się im.
- Nie. Słowo daje. –
Powiedziała, robiąc kolejny obrót, tylko w drugą stronę. Następnie wybiegł z
pokoju i przebiegł mały kawałek korytarza.
- Teraz puszczę
Twoją nogę, żeby otworzyć drzwi. Po prostu obwiń lewą wokół mnie. – Mruknął w
jej stronę i ostrożnie puścił lewą nogę, która szybko owinęła się wokół jego
ciała. Chwycił dłonią klamkę i otworzył białe drzwi. Szybkim krokiem wparował
do środka.
- Czas zejść. –
Mruknął do blondynki.
Kiedy Michelle
zeszła z pleców Justina, mieli czas rozejrzeć się po niebieskim pokoju. Jedna
ściana, pod którą było wielkie łóżko oparte na czarnych kołach pasowych, była
pokryta grafity. Naprzeciwko był wielki telewizor, a pod nim regał na płyty
zrobiony z deskorolek bez kółek. Drzwi do garderoby były od razu obok wejścia
do pokoju, a obok nich wejście do łazienki. Wielkie okna, które były na lewej
ścianie pokrywały żaluzje. W wolnych miejscach stały szklane witrynki wypełnione
pamiątkami.
- No to… zacznijmy
od graffiti. – Mruknął do Michelle.
Dziewczyna nim się
obejrzała, jej ciało zostało pociągnięte w stronę ściany. Justin stanął za nią
i złapał jej dłoń.
- Tam. – Wskazał jej
dłonią na malowidło położone najwyżej. – Jest napis „HOLLYWOOD”, zawsze
chciałem odwiedzić L.A i dostać się na ten napis – Mruknął.
- Spełniłeś swoje
marzenie? – Spytała się cicho.
- Nie takie rzeczy
się tam robiło. – Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Oh. – Szepnęła
blondynka.
- To. – Wskazał na
malowidło pięknej, małej dziewczynki. – Jest moja siostra jak miała 6 lat. –
Mruknął dosyć ponuro.
- Była piękna. –
Mruknęła dziewczyna. – A ty nieudolnym malarzem. – Zmarszczyła brwi na widok
krzywego noska dziewczynki.
- Ci… Nikt nie musi o
tym wiedzieć. – Mruknął do jej ucha. – Obok niej jest biała czaszka z czerwonym
sercem zamiast nosa, namalowała ją Kate. Uwierz mi, nie wiem, co chciała przez
to powiedzieć. – Pokręcił głową. – To jest pingwin. – Na co blondynka
zachichotała. – No co? Lubię pingwiny z Madagaskaru.
- Widać. – Uśmiech
nie schodził jej z twarzy.
- Ta małpa to mój
przyjaciel Chris. – Powiedział. – Zawsze przypominał mi małpę. – Pokręcił głową
na wspomnienie. – Ten niebieski kabriolet namalował mi tata. Kochał takiego
typu klasyki. – Uśmiechnął się blado.
- Ładnie rysował,
nawet chyba lepiej od ciebie. – Mruknęła blondynka, dokuczając mu.
-
Dzięki. – Mrukną kpiąco.
-
Kogo jest ta naga podobizna? – Spytała niedosłyszalnie, lecz Justin wyłapał to.
- Oh. To Kate, ale ona myśli, że to
jakaś modelka. Nie będę jej wyprowadzał z błędu, bo mi by tu zrobiła piekło na
ziemi.
-
Rozumiem. – Szepnęła cicho.
– Teraz czas na
łóżko!
Justin szybko objął
blondynkę w pasie i rzucił się z nią na łóżko, które stało pod tą ścianą.
Dziewczyna pisnęła, nie spodziewając się tego zachowania ze blondyna. Chłopak
lekko zachichotał i odgarnął włosy z twarzy dziewczyny, która leżała całym
ciężarem na nim. Studiowali swoje twarze nawzajem, nie mogąc zrozumieć, co ich
do siebie przyciąga?
I can't
buy your love, don't even wanna try.
Sometimes
the truth won't make you happy, still I'm not gonna lie.
But
don't ever question if my heart beats only for you, it beats only for you.
I know
i'm far from perfect, nothin' like your entourage
I can't
grant you any wishes, I won't promise you the stars.
But don't ever question if my heart beats only for
you, it beats only for you.*
Emili Sande - My Kind Of Love
Emili Sande - My Kind Of Love
___________________________________________________
Hej!
Dawno mnie tu nie było. Na ostatni, tak badziewny rozdział, bo była w nim Kate, było ponad 900 wejść. Dziękuję wam, że doceniacie nawet ten badziewny rozdział.
Nie podoba mi się za bardzo ten. Z tą prędkością będę musiała napisać 3 długie, nawet nie wiecie jak bardzo, rozdziały w tym nadchodzącym tygodniu.
Dziękuję wam również za te ponad 101,000 wejść. Naprawdę jestem wam wdzięczna.
Ps: Też macie wrażenie, że odpowiadam na wasze komentarze wymijająco? Takie lanie wody. Od razu mówię, nie macie na co liczyć, jeśli chodzi o ich związek w najbliższych rozdziałach.
Twój blog został nominowany do Liebster Avard! http://nominacje-collisionff.blogspot.com/2013/12/nominacja-3-ania-bieber.html ZAPRASZAM!
OdpowiedzUsuńBooże piękny <33
OdpowiedzUsuńAaaa niech się pocałują! :D
OdpowiedzUsuńHahah czekałam na ten rozdział cały dzień i nie jest badziewny i to w ogóle! Przez tą końcówkę będę wymyślać ciąg dalszy bo jestem tak ciekawa co dalej ! Jeżeli chcesz wiedzieć jak oceniam twoje pisanie to 10/10 podoba mi się rozwój akcji jaki wymyśliłaś, to że potrafisz tak dobrze opisać uczucia, po prostu wszystko ! U ciebie to na rozdział to nawet miesiąc mogę czekać <3
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńO mój Boże ten rozdział jest cudowny ! Kocham ich razem , Justin był tutaj taki słodki <3 nie moge . Czyli teraz chyba sie zaczyna nie ? Bardzo sie cieszę ze dodałaś dziekuje !
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział KC <3
OdpowiedzUsuńDOSTAŁAM OLŚNIENIA ! no wiec słuchaj napisałaś ze dla niego dużo znaczy jak jest bez gumki wiec ja wymyśliłam jak będzie z Mich :
*Michelle ciągle przygryza wargę ze zdenerwowania*
-Kochanie nie denerwuj się-mówi Justin
-Wcale się nie denerwuje !
-To dlaczego wciąż przygryzasz wargę ?
-Dobra denerwuje się ok? Nie wiem co mam robić ! To mój pierwszy raz - drugą część wyszeptała
-Spokojnie nic ci nie zrobię zaufaj mi.
-Ufam ci!
*Justin zaczyna całować ją po szyji i wgl i chce zacząć*
-Justin?
-hmm?
-A prezerwatywa?
-Po co ?
-No jak to po co ? A jak zajde w ciążę ? Co wtedy ?
-Wtedy będziemy mieli świetnego synka którego będę wszystkiego uczył albo śliczną córeczkę która będzie wyglądać jak mamusia
*pocałował Ją... I wiesz co dalej*
TAK WIEM JESTEM GENIALNA ! PROSZĘ O BRAWA DZIĘKUJE <3 (oczywiście możesz coś zmienić to tylko taki pomysł a nawet nie nosisz tego wykorzystywać po prostu tak o napisałam)
Asdhgjkpuligmm TO JEST KURWA TAK BOSKIE ŻE NORMALNIE BRAK SŁÓW. I oni tacy słodcy , aww <3
OdpowiedzUsuńJejku,to jest takie cudowne !
OdpowiedzUsuńPocałuja sie ? *.*
Uroczy są :D
Czekam nn ;)) xx
Człowieku to jest piękne <3
OdpowiedzUsuńNiech wreszcie będą razem BOŻE, ciągle myśle co się zdarzy dalej *_*
KOCHAM CIĘ ♥
Nie mogę się doczekac następnego
OdpowiedzUsuńTo jest poprostu genialne <3
Cudoowny.;*
OdpowiedzUsuńAlbo się pocałują albo ktoś wejdzie.
Ale lepiej żeby sie pocałowali. xD
Dawaj szybko następny. ^ ^
Uwielbiam twoje opowiadanie! Jest takie boskie <3
OdpowiedzUsuńBŁAGAM,NIECH SIĘ POCAŁUJĄ !
OdpowiedzUsuńKocham Cie... nareszcie są razem ! Jejkuuuu
OdpowiedzUsuńJa też mam ogromną nadzieję, że się pocałują! I nie mogę się doczekać następnego. x
OdpowiedzUsuńhttp://she-is-a-riddle.blogspot.com
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że się pocałują <3
Cudny, cudny, cudny ♥ Kocham to opowiadanie :* Dawaj szybciutko nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : christmas-lovee.blogspot.com Dopiero zaczynam ♥
Boże, cudowny. Marze o tym by się pocałowali ale myślę że zrobisz nam na złość i pewnie ktoś im przeszkodzi :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i życzę powodzenia :*
Jak Ty mnie dobrze znasz. Kocham Cię, dziewczyno!
UsuńJeju <3
OdpowiedzUsuńjeju, kocham to opowiadanie ! *.*
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział
oni razem są tacy idealni
nie mogę się doczekać kolejnego <3
aggggagsshads!! jaki mega rozdział, dziękuje! x jeśli ktoś im przeszkodzi w tej słodkiej chwili to stawiam na Pattie :D
OdpowiedzUsuń@krejzacz
Agdhdhusbsugssgshsj ZAJEBISTY ROZDZIAŁ. *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3
rozdział jest cudowny! Oni są razem taką jedną wielką zagadką z milionami uczuć o.O' no ale cóż na ich pocałunek trzeba będzie jeszcze poczekać....bo coś myślę, że w nastepnym go nie będzie ;c oby szybko do następnego, dużo weny i wg much love xoxo
OdpowiedzUsuńWiesz... nie zakładaj od razu, że go nie będzie... Bo może być, przecież co im szkodzi się pocałować, co nie? Piszę już 5 stronę następnego rozdziału, więc najprawdopodobniej dowiesz się tego w jeszcze przed weekendem. Jeśli chodzi o to, czy będą razem, to będzie o wiele później niż pocałunek.
UsuńNo uwież w to nie wątpie, że jeszcze daleko do tego żeby byli razem, no tak przecież to git że się pocałują chyba co nie? (:
UsuńPozwalam Ci się cieszyć pocałunku, tylko ostrzegam, że Justin będzie miał wachania nastroju, więc...
Usuńwoah dzięki za pozwolenie.....>.< on ma zawsze jakieś wahania nastrojów, więc...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMatko ja nie wiem co ty chcesz od tego rozdziału on jest genialny !!! ;*
OdpowiedzUsuńNiech ta Kate wypierdala, będę miała ulgę, a rozdział jak zawsze bomba
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Trochę więcej Justina i Michelle ;) i like it :D
OdpowiedzUsuńI końcóweczka mmm...liczę na jakiś pocałunek :P
@ameneris
Moze to głupio zabrzmi ale ratujesz mi zycie tym blogiem. Dzieki niemu zapominam o wszystkich moich problemach choc na jakis czas. Mam troche problemy w domu a twoj blog i jeszcze to ze jestem belieber trzyma mnie mocno i staram sie sb radzic z przeszkodami. Nie wiem czy wytrzymam święta bez nowego rozdzialu wiec jeśli mozesz do dodaj jakis krotki chociaz. Serdecznie pozdrawiam i bardzo bardzo dziekuje. Nawet nie wiesz jak pomaga mi tw blog ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń