wtorek, 23 lipca 2013

Chapter IX: Bad dream

 Michelle

*  Jak wygląda świat, kiedy życie staje się tęsknotą? Wygląda papierowo, kruszy się w palcach, rozpada. Każdy ruch przygląda się sobie, każda myśl przygląda się sobie, każde uczucie zaczyna się i nie kończy, i w końcu sam przedmiot tęsknoty robi się papierowy i nierzeczywisty. Tylko tęsknienie jest prawdziwe, uzależnia. Być tam, gdzie się nie jest, mieć to, czego się nie posiada, dotykać kogoś, kto nie istnieje. Ten stan ma naturę falującą i sprzeczną w sobie. Jest kwintesencją życia i jest przeciwko życiu. Przenika przez skórę do mięśni i kości, które zaczynają odtąd istnieć boleśnie. Nie boleć. Istnieć boleśnie - to znaczy, że podstawą ich istnienia był ból. Toteż nie ma od takiej tęsknoty ucieczki. Trzeba by było uciec poza własne ciało, a nawet poza siebie. Upijać się? Spać całe tygodnie? Zapamiętywać się w aktywności aż do amoku? Modlić się nieustannie?

Gdy tylko Bella opuściła mój pokój, wzięłam szybki prysznic i rzuciłam się wprost pod ciepłą, pachnącą kołderkę. Na szczęście łazienka znajdowała się w pokoju, dzięki czemu nie musiałam już do końca dnia spotykać żadnego z moich "lokatorów".
Pokój, w którym się znajduję jest dość... Sporych rozmiarów. Do tego jego wystrój jest dość odmienny do tego, jaki był w ośrodku a i również w moim pokoju, w domu. Beżowe ściany z czarnymi, kwiatowymi wzorami. Ciemnobrązowe szafy oraz łóżko. Ogromny, szklany żyrandol, szklany, niewielki stolik oraz drewniane, ciemne biurko a dokoła łóżka puchowy, biały dywanik. W powietrzu unosił się delikatny, kwiatowy zapach. Będąc tutaj czuję się znacznie lepiej niż w swoich poprzednich pokojach.

Wzrok utkwiłam w oknie, za którym rozpościerało się ciemne niebo, gdzie dostrzec mogłam niewielkie, iskrzące się kropelki.Tym ostatnim desperackim spojrzeniem chciałam wyssać bodaj cień nadziei. Ale nadziei nie było.
Nim się obejrzałam, zapadłam w głęboki sen, starając się nie myśleć już o całym tym dniu. Wszystko stało się zbyt szybko, by zaprzątać tym teraz swoją głowę. Chciałam jedynie odpocząć. Znaleźć miejsce, w którym w końcu odnajdę spokój.


- Nie chce już słyszeć. Nie chce słyszeć słów ani muzyki. Chce słyszeć NIC. Chociaż może NICZEGO też już słyszeć nie chce. Chce być głucha bo to chyba coś więcej niż Nic nie słyszeć. Pęka mi głowa od myśli od słów od muzyki. Od tych wszystkich słów które powiedziałam już i wciąż mówię do Ciebie a których Ty nie usłyszysz bo nie mam którędy Ci ich powiedzieć. Mimo to padło już tyle tych milczących słów do Ciebie ode mnie że powinieneś wiedzieć o mnie więcej niż wiesz.- wrzasnęłam do Jacoba, patrząc na niego z pogardą i wyższością.- Ty nie rozumiesz! Nic do cholery nie rozumiesz! Nie chcę słyszeć. Nie chcę czuć. Nie chcę ŻYĆ przez Ciebie gnoju! Zniszczyłeś wszystko! Przyjaźń. Mnie. Moje życie. To, co mogło się wydarzyć. Spierdoliłeś wszystko, co było w zasięgu Twoich brudnych rąk!- krzycząc podeszłam do chłopaka, dając mu siarczystego policzka, na co jedynie się zaśmiał, ponownie kierując na mnie swój wzrok. Wyglądał wciąż na niewzruszonego.
- To ty nie rozumiesz, Michelle. Jesteś pionkiem dla nas wszystkich. Twoi rodzice. Przyjaciele. Nauczyciele. Twój brat. Ja.
- Gdybyś był choć w połowie tak zabawny jak myślisz, to byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś.- parsknęłam, krzyżując ręce na piersiach.
- Nadal sądzisz, że masz rację, Michelle? Śmiesz twierdzić, że ja nie mam racji? Wciąż masz tą nadzieję, tak?- zaśmiał się perliście, popychając mnie w tył. Nagle dokoła pojawili się Ci wszyscy, których wymienił. Każda z tych osób śmiała się. Śmiali się ze mnie.- Nadzieja to najgorsze skurwysyństwo jakie wylazło z puszki Pandory, kochana.
Rozglądając się dokoła, patrząc na każdą z twarzy czułam, jak wbijają mi nóż w plecy. W serce. W twarz. Wszyscy po kolei robili to, śmiejąc się i żegnając ze mną na zawsze.


Zerwałam się z łóżka cała spocona, zrzucają kołdrę oraz kogoś na podłogę. Zaraz, zaraz... Kogoś? Oddychając głęboko wychyliłam się za łóżko, mając nadzieję, że to nie jest Jacob, który ponownie powie mi, że jestem pionkiem.
- Justin?- spytałam zaskoczona zmęczonym głosem, widząc na puszystym dywaniku nikogo innego, jak samego Biebera, który przeczesywał futerko wykładziny swoimi palcami.
- Tak? Już nie śpisz?- spytał, starając się brzmieć spokojnie. Szybko wstał na równe nogi poprawiając ubranie, w końcu spoglądając na mnie.- Ja tylko przyszedłem zobaczyć czy, emm, masz czysty dywan i niczego Ci nie brakuje.
- Boli?- spytałam, widząc, jak jedną z dłoni stara się rozmasować swoje plecy. Kiedy skinął twierdząco głową uśmiechnęłam się lekko, poprawiając potargane włosy.- Cóż, cierpienie to także rzecz dobra. Pocierp.- mrugnęłam do niego okiem, na co na jego twarzy jedynie pojawił się niewielki grymas.

W pewnej chwili ciało Justina runęło tuż przy moich nogach na pościel, przez co chłopak jęknął cicho, wtulając się w kołderkę.
- I jak Ci się tu podoba?
- Trafiłam do nieba w samym środku piekła.- westchnęłam cicho, opadając bezwładnie na poduszkę, niemalże uderzając nogami w głowę Biebera.
Ten, widząc to, podniósł ją i położył na kołdrze, na moich udach, wpatrując się w sufit. Zamykając oczu wsłuchiwałam się w otaczającą nas ciszę. Nie byle jaką ciszę. Przyjemną. Każde z nas myślało o czymś. Można to było od razu zauważyć.
- Co Ci się śniło?- usłyszałam w pewnej chwili głos Justina, który skierował na mnie swój wzrok, przez co momentalnie uniosłam swoje powieki.
- Jacob, moi rodzice, znajomi...- odpowiedziałam dość cicho na wydechu, przesuwając dłonią po aksamitnej pościeli.- Nie wiem co się dzieje. To wszystko jest tak... Dziwne. W tej chwili nie cierpię swojego domu, ośrodka. Nie cierpię szkoły. Niczego.
- Pamiętaj, że to ludzie bywają źli, nie miejsca.- odparł w pewnej chwili, totalnie zbijając mnie z tropu. Spoglądając na niego nieco zmrużonymi oczyma uśmiechnęłam sie lekko, co od razu odwzajemnił.


Po paru minutach rozmowy Justin opuścił mój pokój, karząc mi się ubrać i zejść do nich na śniadanie. O dziwo garderoba była pełna a w łazience znajdowały się wszystkie potrzebne dla mnie kosmetyki. Nie dziwne? 
Szybko wskoczyłam w obcisłe, granatowe rurki oraz zwykłą, kolorową bokserkę z kilkoma nadrukami. Nakładając na rzęsy odrobinę tuszu, spięłam włosy w tzw. niesfornego koka a następnie wyszłam z łazienki oraz z pokoju, udając się na dół. Schodząc po schodach już mogłam usłyszeć głosy domowników, w tym niemalże wrzeszczącego Maxa, który prawdopodobnie robił śniadanie.
Kiedy tylko pojawiłam się w wejściu, Max rzucił czymś w moją stronę, pewnie nawet mnie nie zauważając.
- Ej, ej, ej!- krzyknęła Bella, zdejmując ze ściany spieczonego naleśnika, którym rzucił Max.
Śmiejąc się podeszłam do ogromnego stołu, siadając przy nim naprzeciwko Justina, który niemalże czerwony ze śmiechu pokładał się na nim.
- Dzień dobry wszystkim.- odparłam radośnie, ziewając co jakiś czas.
- Witaj śpiąca królewno.- mrugnął do mnie Max, wrzucając na mój talerz dwa naleśniki.- Jak Ci się spało? Justina czasem u Ciebie nie było, że takie krzyki dochodziły zza Twoich drzwi?- spytał, na co od razu się zarumieniłam.
- Nie, po prostu miałam zły sen.- mruknęłam, zapychając usta naleśnikiem.
- Zły sen? Co Ci się śniło?- spytała Bella, również zasiadając przy stole, na wolnym krześle.
Dziewczyna widząc mój wzrok westchnęła, w końcu dając mi spokój z ów snem.

Mniej więcej dwie godziny po śniadaniu, oraz po zwiedzaniu domu, Justin nakazał, bym przygotowała się do wyjścia. Założyłam własne buty i jakąś skórzaną kurtkę. Wychodząc przed dom ujrzałam Justina stojącego przy ogromnym Harley'u.
- O nie, na pewno na to COŚ nie wsiądę.- zaśmiałam się głośno, krzyżując ręce na piersiach.- Gdzie ty w ogóle chcesz mnie wywieźć?
- Spokojna twoja rozczochrana, shawty.- uśmiechnął się, siadając na motorze.
Kiedy założył swój kask i rozpiął kurtkę, wyciągnął w moją stronę kask dla mnie. Ale... Skąd oni to wszystko mieli? Skąd wytrzepali ten dom, auto, motor?
- Idziesz czy mam Cię zabrać siłą?- warknął, nadal trzymając rękę w powietrzu.
Wypuszczając głośno powietrze z ust ruszyłam w jego kierunku, odbierając kask, który z pomocą Justina założyłam na swoją głowę i usiadłam za nim, owijając ramionami jego pas. Mimo wszystko... Czułam się przy nim bezpiecznie.

Gdy tylko ruszyliśmy z podjazdu podmuch wiatru uderzył w moje ciało, kiedy tylko Justin ni stąd ni zowąd przyspieszył. Natychmiast moje ramiona zacisnęły się na jego ciele. Przylegając do niego tak, że nie można by było włożyć między nas kartki papieru, zamknęłam oczy, starając się oddychać spokojnie. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz siedziałam na motorze.

W końcu otworzyłam oczy rozglądając się dokoła. Mimo, iż obraz wokół mnie szybko znikał, uśmiechnęłam się sama do siebie, splatając dłonie na brzuchu Justina. Czując, jak nieco się spina, zachichotałam do siebie, opierając głowę o jego plecy.

Czyżby Justin Bieber się przy mnie spinał?


 * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Od Autorki:
W sierpniu rozdziały powinny być częściej niż teraz, gdyż mam sporo gości w domu, którzy nie pozwalają mi zbyt często siedzieć na komputerze.

Rozdział... Wciąż niczego nie wnosi do opowiadania, hahaha. Ciągle nic takiego się nie dzieje, ale stopniowo odkrywam przed Wami wszelkie jego tajemnice.

Chciałabym serdecznie podziękować  Laurze Bieber za zrobienie trailera na mojego bloga
> KLIK < 
Jest świetny!

Dziękuję również za wszystkie Wasze komentarze, których zebrało się już dość sporo na całym blogu. Dziękuję, że odwiedzacie moje opowiadanie i je polecacie u siebie. Wiele to dla mnie znaczy.

Dziękuję! ;*

8 komentarzy:

  1. opowiadnie cudowne jak zawsze rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny *-*
    OMG OMG !! HAHA <33
    nie ma za co :D Dziękuję . Mi niezbyt się podoba no ale moja mama powiedziała że ładny wiec x DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi również się podoba :D Jesteś jedyną, która podjęła się tego wyzwania.

      Usuń
  3. Niczego nie wnosi, a i tak jest cudowny. Zazdroszczę talentu, xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ja właśnie się zakochałam ?! Chyba zakochałam się w Twoim zajebistym blogu !

    OdpowiedzUsuń
  5. o mamuniu ! genialne to opowiadanie ! *.* czekam na kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy się spinał? To mało powiedziane! On się przy Michelle podniecał! To takie... słodkie, hahahah.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy