Michelle
Leżałam w swoim pokoju, oh, wróć. To nie MÓJ pokój. Ale czy to teraz ważne?
Wracając do tego co mówiłam… Leżałam w apartamencie na wielkim, strasznie miękkim łożu. Mogłabym tu umrzeć, serio, nie narzekałabym. Tak naprawdę, to nie wiem ile tu jeszcze będę „przetrzymywana”. Zbliżała się siódma wieczorem, a ja nic nie zjadłam od dobrych siedmiu godzin. O tak przyjdzie mi umierać na tym wielkim łożu.
Co ciekawego się działo odkąd postrzeliłam Justina? Właściwie to nic, oprócz spotkania z tutejszą panią psycholog, uwierzyłbyś? Oni tu mają psychologa. Oczywiście nie chciałam z nią rozmawiać, ale była uparta i przedyskutowałyśmy jakąś godzinę o moim zachowaniu.
Czy byłam za surowa dla Justina? Oh tak, czemu ja głupia dałam na siebie wpłynąć Paxtonowi? Przecież to wszystko było zmyślone, prawda?
Westchnęłam głośno, miałam dość siedzenia w tym pokoju, ale nic, zupełnie nic, nie zanosiło się na to, że stąd wyjdę. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła, wszystko wyglądało tak jak 5 minut temu. Umrę tu, zobaczycie.
Wstałam z łóżka i podeszłam do telewizora, który cały czas wyłączam i włączam. Z pilotem wygodnie się położyłam i zaczęłam oglądać wiadomości. Nie wiem, po co.
- Ciała państwa Harris odnaleziono dzisiaj po 4 miesiącach poszukiwania. - Rozpoczął przystojny blondyn, miał zapewne z trzydzieści lat. Poprawił mankiet garnituru, kiedy ja blada wpatrywałam się w ekran. - Bogaci mieszkańcy Los Angeles zostali zakopani na obrzeżach miasta. Więcej informacji przekaże nasza reporterka, która jest na miejscu. Liso?
Na ekranie pojawiła się nie wysoka blondynka, ubrana w czarny żakiet, białą koszulę z dużym dekoltem i czarną spódnicę przed kolano.
- Jestem, Mark. Państwo Harris zostali zakopani niedaleko ośrodka poprawczego, w którym przebywała ich córka, Michelle Harris, za zabójstwo Alfa McCanna. Dziewczyna uciekła z jednym z niebezpiecznych chłopaków, zamieszkujących te tereny, Justinem Bieberem. Nasz informator doniósł nam, że Michelle przeszła przemianę i pracuje teraz jako prostytutka w Nowym Jorku. Poszukiwania jej nadal trwają. Natomiast ciała znalazła ekipa, która zajmowała się ogrodem poprawczaka, bo my prosze państwa jesteśmy teraz na jego terenie. Z tego co mi na razie wiadomo, panna Harris zginęła od uduszenia, ma liczne obrażenia, możliwe, że została zgwałcona. Natomiast pan Harris został postrzelony w głowę. Przy zwłokach nie było dokumentów, ale już pan Matthew potwierdził tożsamość. Nie wiemy, kto to był, ale wiemy jedno, tą rodzinę prześladuje jakiś pech. Dla BBC news, Lisa Robinson.
- Dziękuj…
Dalej nic nie słyszałam. Rzuciłam lampa w telewizor.
Moi rodzice nie żyją.
Ktoś ich zabił.
Tylko te myśli chodziły po mojej głowie, kiedy rzucałam we wszystkie strony każdą rzeczą, która wpadła mi w rękę. Do momentu, kiedy poczułam jak para silnych ramion podnosi mnie do góry, uniemożliwiając dalsze pustoszenie pokoju. Krzyknęłam głośno i jak opętana chciałam się za wszelką cenę wyrwać. Nie obchodziło mnie kto to był ani co mu zrobię. Niech mnie puści. Niech da mi wolność.
Chcę uciec.
Zostałam brutalnie rzucona na łóżko, tak że aż krzyknęłam z bólu w kręgosłupie. Następnie czyjeś ciało wbiło mnie w materac nieruchomiejąc.
- Michelle, słyszysz mnie? - Mówił miękko Justin. - Uspokój się, wdech, wydech.
Oddech miał przyśpieszony, pewnie z powodu bitwy ze mną.
- Oni nie żyją. - Wychrypiałam, dławiąc się płaczem. - Nie to nie prawda, oni… oni nie mogli umrzeć.
Mój głos był okropny, kiedy walczyłam o każde słowo w tonie łez. Nie wierzyłam, że moi rodzice nie żyją. Ktoś po prostu mnie oszukał, prawda? Jakiś osiedlowy żart?
- Kto umarł? - Mrugałam szybko powiekami, by pozbyć się łez. Było to nie lada wyzwanie, lecz przez chwilę odzyskałam ostrość wzroku. Justin patrzył na mnie wyczekująco, jego twarz była owiana spokojem. Zero zdziwienia, zaskoczenia. On wie?
- Moi rodzi-ice. - Mój głos lekko się załamał, ale starałam się mówić spokojnie. - Wiedziałeś, że… że zaginęli? - Kolejne łzy, o nie.
- Nie. - Przez jego twarz przeszedł cień, może mi się wydawało? - Przecież jakbym wiedział, to bym ci powiedział, kochanie. - Brzmiał tak szczerze, że aż trudno było mu nie uwierzyć. - Mogę cię puścić już? Ramię mnie trochę rwie. - Pokiwałam potulnie głową.
Zostałam uwolniona, lecz nie takiej wolności pragnęłam. Chciałam się stąd wydostać, przejść, być sama wśród tłumu ludzi. Miałam dość czterech ścian, dusiłam się tu.
- Chodź tu, kochanie. - Otworzył ramiona do uścisku, a ja? Ja z ledwością się w niego wtuliłam. Byłam taka… nijaka.
Schowałam twarz w jego szyję i znów wszystko do mnie powróciło. Moi rodzice nie żyją… Gdyby nie głupi Jacob, pewnie spędziła z nimi te ostatnie miesiące. Obserwowałabym ich sztywną, lecz prawdziwą miłość. Ich kłótnie o jakieś pierdoły. Brakuje mi ich wymagań, tego jak perfekcyjna mam być dla nich. Tęsknie za moim bratem, który teraz został sam, zupełnie sam. Może powinnam uciec i wrócić do LA? Co z tego, że mnie zamkną? Mój brat nie będzie sam. Mój kochany, duży brat.
Już nigdy nie usłyszę od nich skarg na temat ich współpracowników, kryzysu oraz tego jak z Matthewem nie jesteśmy przygotowani do pracy w wielkich firmach, bo to my przejmiemy po nich firmy, nikt inny. Rodzinny biznes, rodzinne gówno.
- Jak to możliwe, że nie wiedziałam, że moi właśni rodzice zaginęli 4 miesiące temu? Powiedz mi, jak? - Załkałam. Witajcie wyrzuty sumienia. - Jak to możliwe, że nawet się nimi nie zainteresowałam? Ja? Ich córka, z krwi i kości, panna Harris?
- Kochanie, to nie twoja wina, po prostu sądziłaś, że jest u nich wszystko w porządku. - Głaskał mnie po plecach.
- Ty tego nie rozumiesz. - Pokręciłam głową. - Wystawiłam własnych rodziców! Nawet nie wiedziałam, że zniknęli! - Pisnęłam. - Ale obiecuje im i sobie, dopadnę tego, kto ich zabił. - Justin się spiął, lecz ja byłam zbyt zajęta myślą zemsty. - Zemszczę się na nim. Zmasakruję go tak, że nie będzie przypominał samego siebie, zobaczysz. Pomszczę ich.
- Michelle, nie wiesz co mówisz. - Powiedział stanowczo Justin.
- Ja wiem, co mówię, Justin. - Warknęłam i wstałam z jego kolan. - Sam byś też tak zrobił. Pomścił byś swoją matkę i ojca.
Miałam uczucia tak mieszane, że ktoś pomyślałby, że jestem w ciąży. Rano zabiłam człowieka, postrzeliłam mojego chłopaka w ramię, następnie po rozszalałej kłótni zostałam zamknięta w pokoju, miałam rozmowę z psychologiem, która mnie nastraszyła i uspokoiła jednocześnie, a teraz dowiedziałam się, że moim rodzice nie żyją od 4 pieprzonych miesięcy.
To był popieprzony dzień, oh, przecież on jeszcze się nie skończył. Zapomniałabym.
- Ale ty to ty, a ja to ja. Różnimy się. - Stwierdził.
- Tak, bo ja jestem dziewczynką i mam cycki i cipkę, a ty jesteś chłopczykiem i masz chuja, tym się różnimy Justin. - Warknęłam nadąsana.
- Nie tylko tym. - Stwierdził warcząc.
- Tylko tym i ja mogę robić, co kurwa mi się żywnie podoba! Bo ty nie masz prawa mi rozkazywać. - Mówiłam, że jestem jak wulkan emocji? Nie wiadomo, kiedy wybuchnie.
- A ja ci mówię, że tego nie zrobisz. - Warknął. - Wystarczy, że już zabiłaś jednego człowieka, więcej nie zniesiesz, uwierz mi.
- Kurwa, Justin. Chciałeś bym była maszyną do zabijania, przykro mi, ale nie będzie starej niewinnej Michelle, ty ją zabiłeś. - Warknęłam. - Sam chciałeś, żebym taka była, to i o to jestem, i co ci znowu nie pasuje? Wolisz niewinne dziewczynki? To idź szukać gdzie indziej, bo ja kurwa, jestem już kobietą i ja decyduję, co chcę robić i ty nie podejmiesz decyzji za mnie. Koniec z chowaniem się za Justinkiem. - Krzyczałam na niego, a właściwie wrzeszczałam. Dlaczego? Uh, sama już nie wiem, za dużo uczuć, za dużo myśli. Kolejna kłótnia. Ja nie mam siły żyć tak jak teraz.
Prawdopodobnie byłam cała czerwona na twarzy ze złości, nie wiem. Nie dbałam o to. Ciskając piorunami w Justina, po prostu wybiegłam z pokoju. Minęłam ochroniarzy i słyszałam krzyk Justina. No pięknie, teraz się zacznie. Muszę uciec przed całym tutejszym gangiem, kurwa, Michelle, nie przemyślałaś tego.
Biegłam ile sił w nogach, starałam się wybierać jak najbardziej opustoszałe korytarze, co nie było łatwe, bo właściwie oni byli wszędzie. Nawet nie zauważyłam, jak dwójka wybiegła zza rogu.
Michelle, dasz radę.
Pomyślałam, zanim uniknęłam ciosu od jednego, ale uh, uderzył mnie drugi w tej samej chwili. A niech to szlak, jestem słabsza od nich.
Kolejny cios. Unik.
Michelle, wstawaj.
Wstałam i od razu zrobiłam kolejny unik. Czas zaatakować, mam mało czasu. Jęknęłam w duchu, kiedy wymierzyłam jednemu z nich porządnego kopniaka, uh, zabolało. Ale tylko tak troszeczkę. Kolejny cios, unik, atak i tak w kółko, aż w końcu obydwoje leżeli. Pisnęłam z radości, ale musiałam być cicho, nie wiadomo gdzie jest reszta. Zagryzłam wargę. Przydała by się jakaś broń, może oni mają? Dokładnie przeszukałam obydwóch i znalazłam dwa pistolety z pełnymi magazynkami, odetchnęłam z ulgą. Mam się czym bronić.
Z jednym pistoletem w ręku, bo drugi włożyłam w spodnie, pobiegłam dalej przed siebie. Próbowałam sobie coś przypomnieć z dnia, kiedy Kate oprowadzała mnie po tym uroczym budynku. Gdzie oni mają garaż, huh?
Korytarz nie był najlepiej oświetlony przez co zaliczyłam z pięć? Sześć upadków? Nie przejmowałam się tym, po prostu biegłam przed siebie, ku wolności.
Usłyszałam czyjeś kroki, uhu, doganiają mnie, tylko skąd? Westchnęłam głośno, rozglądając się na boki. Zauważyłam ich cienie, zaraz wyłonią się zza zakrętu. Przygotowałam się do strzału i kiedy tylko obydwoje wkroczyli do korytarza, w którym byłam, strzeliłam do nich. Jednego po drugim. Drzwi jednego z pokoi otworzyły się, skąd wyszedł zaalarmowany młody chłopak, strzeliłam mu w nogę, zanim zorientował się, co się tu dzieje.
Szybkim krokiem podeszłam do niego, kiedy on jęczał z bólu. Podoba mi się to, jaką mam przewagę nad nimi wszystkimi.
- Gdzie jest garaż? - Spytałam ostro, przykładając zimną lufę do jego skroni.
- Do końca korytarza i w prawo. - Niemal mi wyśpiewał.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się słodko. Oh, chyba nawet zbyt słodko.
Przed udaniem się do garażu, dokładnie go przeszukałam. Jeśli ma broń to z nogą czy bez niej i tak mógł mi coś zrobić. Chociaż, czy ja wiem czy on by to przeżył?
Zadowolona i niebezpieczna, przekroczyłam próg drzwi prowadzących do garażu. Ciemność. Przeklęłam po nosem i zaczęłam macać ścianę. Znalazłam kilka przełączników i teraz stój i się zastanawiaj, który do czego. Wzruszyłam ramionami i wcisnęłam wszystko po kolei.
- Ewakuacja ludzi z budynku rozpoczęta. Wszystkie samochody odblokowane, drzwi garażowe są w trakcie otwierania, broń gotowa do wyjęcia. - Poinformował mnie kobiecy, komputerowy głos, kiedy włączyło się światło. Zaczął głośno wyć alarm. Był nie do zniesienia.
- Zamknij się. - Warknęłam pod nosem, kiedy odwróciłam się w stronę schodów. Cholera, jakbym była na 10 piętrze. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, wow. Samochodów było tu od chusteczki, a o broni nie wspomnę. Wszystko czyste i poukładane. Wow.
Zbiegłam po schodach, co było nie lada wyzwaniem, bo było ich mnóstwo. Słyszałam czyjeś krzyki, ale nie zwracałam na nie uwagi. Złapałam za jeden z kluczyków, na którym był numerek, tak jak na samochodzie. Wszystko idealnie zorganizowane, aż nie wierze.
Szybko wsiadłam za kółko czarnego Audi i ruszyłam. Warkot silnika mieszał się z krzykami i alarmem. Mieszanka nie do wytrzymania dłużej niż kilka minut.
Kiedy chciałam wyjechać z garażu, ktoś wpadł pod moje koła. Justin. Stał tam zdyszany i trzymał dłonie na masce samochodu, szybko się wycofałam i wymanewrowałam samochodem. Wyjechałam wejściem obok tak szybko, że ledwo panowałam nad samochodem.
Justin
- Cały czas ją śledzimy szefie, zmierza w stronę centrum handlowego. - Odparł David jeden z moich komputerowców. Minęło na razie pół godziny odkąd Michelle tak jakby „zniknęła”. Chyba zapomniała, że każdy nasz telefon i samochód ma nadajniki.
- Chłopaki trzymają się w pobliżu? - Starałem się być spokojny, ale to było trudne. Michelle przeżyła za dużo jak na jeden pieprzony dzień. To nie jest normalne.
- Tak, cały czas. Mają ją na oku od 20 minut. - Odparł.
- To dobrze, zaraz do nich dołączę. - Mruknąłem. - Powiadom Kate, by się szykowała.
- Kate z Miley na mieście. - Mówił spokojnie. - Pewnie są już pijane.
- Nie obchodzi mnie to, mają tu się pojawić w 10 minut i ty masz tego dopilnować. - Warknąłem. - Będę u siebie.
Wyszedłem z pomieszczenia, gdzie David razem z jego bratem pracowali nad namierzaniem ludzi, pilnowali wszystkiego 24/7. Byłem im za to wdzięczny, jeden problem z głowy.
Teraz najważniejsze pytanie, czemu ciekła? I kurwa jak jej się to udało? Muszę popracować nad ochroną, to jest niedopuszczalne. Co prawda zabiła mi z 3 ludzi, ale resztę wsiąkło. Jakby się z nimi zmówiła.
Westchnąłem głośno. Nie wiedziałem, co mogło wpaść Michelle do głowy. Mogła pójść się zabić, zrobiła by to? Czy Michelle była by do tego zdolna? Nie, chyba nie. Nie byłem pewien.
Wszedłem do pokoju i od razu zaatakowałem barek. Muszę się napić, tego na trzeźwo nie da się przetrawić.
Po drugim kieliszku szkockiej rozległ się dzwonek telefonu. David.
- Kate i Miley dotarły? - Spytałem chłodno, bez żadnych powitań.
- Nie, szefie. - Powiedział gorączkowo. - Samochód, którym jechała pana Michelle, właśnie miał wypadek.
Upuściłam szklankę. Nie mogłem uwierzyć.
- Szybko namierz karetkę i szpital do którego trafiła, przygotuj ludzi, musimy ją odbić. - Mówiłem szybko, zabierając wszystko co niezbędne. Portfel, buty, kurtkę i wybiegłem z pokoju.
- Trafiła do najbliższego szpitala, zaraz poinformuje ludzi. - Odparł, a ja się rozłączyłem.
Rzuciłem się biegiem. Biegłem tak jakby od tego zależało moje życie, życie Michelle. Mogłem w przeciągu pięciu minut stracić cały świat. Nie było czasu na załamania, trzeba było ją jak najszybciej przewieźć tu.
Zbiegłem po schodach, przeklinając pod nosem ich istnienie. Wsiadłem do pierwszego lepszego samochodu, biorąc uprzednio kluczyk od niego i z piskiem opon wyjechałem z garażu.
Adrenalina szalała w moich żyłach i to nie tylko przez szybką jazdę, lecz też przez myśl, że kobiecie mojego życia coś się stało, a ja nie będę w stanie jej pomóc. Ochronić.
Czas się dla mnie zatrzymał. Widziałem tylko jezdnię i żyłem tylko myślą o tym, że mogę stracić Michelle. Nic innego się dla mnie nie liczyło. Przyśpieszyłem, od szpitala dzieliły mnie dwie przecznice.
Kiedy w końcu dojechałem, niechlujnie zaparkowałem. Tak naprawdę, nawet nie wiedziałem gdzie i wybiegłem z samochodu. Nawet nie byłem pewny, czy go zamknąłem. Wbiegłem do szpitala, popychając jakąś kobietę. Nie dbałem o to.
Stanąłem w miejscu. Co teraz? Recepcja, to jest to.
Podszedłem szybko do recepcji, gdzie siedziała starsza kobieta. Spojrzała na mnie wyczekująco spod brzydkich, starych okularów.
- Przed chwilą przywieziono tu kobietę z wypadku. - Mówiłem szybko, niechlujnie.
- A pan kim jest? - Spytała.
- Mężem, może pani szybciej. - Nie wytrzymałbym dłużej w niepewności.
- Jest na izbie przyjęć. - Odparła. Chyba była zła.
Rzuciłem się biegiem do izby przyjęć, dostając od niej naganą, że nie wolno tu biegać. Wpadłem do pomieszczenia. Owiałem je spojrzeniem. Chodziłem od łóżka do łóżka. Ta sala była w chuj długa.
Pisk maszyny informując, że ktoś umarł, przerwał jakiekolwiek rozmowy. Mnóstwo lekarzy próbowało uratować czyjeś ciało.
- Proszę pani, gdzie jest moja żona? Dopiero co została przywieziona z wypadku. - Nerwowy zaczepiłem pielęgniarkę.
- Przykro mi proszę pana. - Odparła pokazując głową na całe zamieszanie związane ze śmiercią.
Michelle nie żyje? Co? Jak? To kurwa nie możliwe!
Rzuciłem się biegiem w stronę łóżka, odepchnąłem jakąś pielęgniarkę i spojrzałem się na zmasakrowaną twarz kobiety, leżącej na łóżku. Wryło mnie w podłogę, nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem.
To nie była Michelle.
autorka:
Bardzo Was wszystkich przepraszam, po prostu jakoś nie mogłam tego napisać, no ale napisałam. Całe szczęście, co nie? Będę się starała dodawać częściej rozdziały.
Osoby:
@Anka_124521
@xwhatxever
zmieniły nazwy, więc są wykreślone
Mogę prosić o komentarz? Chociaż taki typu „nadal tu jestem”
dziękuję
nadal tu jestem! rozdział świetny, jak zwykle. Hmm.. wydaje mi się, że to Kate umarła, ale przekonamy się w następnym rozdziale ;)
OdpowiedzUsuńNadal tu jestem i to kocham!!
OdpowiedzUsuńkocham, kocham <3 czekam na następne, a rozdział cudoooooooo !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNadal tu jestem!! Oby z Michelle było dobrze i jej relacje z Justin'em się polepszyły! ocham to !! <33 *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńWooow *.*
OdpowiedzUsuńJeej ❤ jestem❤
OdpowiedzUsuńoo kurde no to sie podziało XD szkoda ze ona tak sie zmienila ;/ lepiej bylo jak byla słodka i wgl ;/ ale super super :))
OdpowiedzUsuńnadal tu jestem *.* to jest super
OdpowiedzUsuńnadal tu jestem i pozostanę <3 Boże rozdział boski! normalnie mnie zatkało na końcówce! Naprawdę podziwiam cię *____* Czekam na kolejny <33
OdpowiedzUsuńboże jak dobrze że wróciłaś !! <3 rozdział nie ziemski !! chcę kolejny ! ;*
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeeesteem!
OdpowiedzUsuńBoski rozdziaał
Oczywiście, że nadal tu jestem. Z wielkim utęsknieniem czekałam na ten rozdział :) Nie spodziewałam się czegoś takiego po Michelle. Ale teraz mam w głowie tylko jedno pytanie. Gdzie ona jest? Życzę weny, kochanie xx
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
super <3
OdpowiedzUsuńNadal tu jestem i czytam :) Rozdzial swietny. Co ta Michelle robi *.*
OdpowiedzUsuńJprdl umarlabym gdyby to była jego matka lub kate. Zresztą nie lubię kate więc mogłaby to być ona dr
OdpowiedzUsuńCzekam nn kochana
Mam wielka prośbę jakbyś moglabyś pod kolejnym postem jeEli się zgodzisz polecić mojego bloga? Bylabym bardzo wdzieczna
http://lapacze-marzen.blogspot.com/
Dawaj następnyy !!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńnadal czytam :)
OdpowiedzUsuńnadal czytam :)) Czekam na nn
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńjestem nadal i czekam na kolejny . ;) byle był szybciej :*
OdpowiedzUsuńJeszcze jestem ;)
OdpowiedzUsuńZajebiste czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńOczywiście że nadal tu jestem rewelacyjny czekam na next
OdpowiedzUsuńBędę czekać na rozdziały choćby tygodnie, bo są najlepsze z najlepszych! :)
OdpowiedzUsuńJestem, jestem i zawsze bede. Czekam nn
OdpowiedzUsuńJestem i czekam! ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i tak długo na niego czekałam. Powiem szczerze że taka Michelle mi się bardziej podoba ale Justina jest mi coraz bardziej żal chociaż w niektórych momentach należało mu się XD
OdpowiedzUsuńSzkoda że tak długo trzeba było czekać. Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się szybciej i pozdrawiam :*
Hej, zostałaś nominowana do liebster award. Wiecej info na blogu moim blogu: http://believe-and-you-will-see.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTo jest genialne <33 Chcę już następny ..
OdpowiedzUsuńNadal tu jestem i nadal czytM to boskie opowiadanie ❤️
OdpowiedzUsuń~ @Blo_odyy
UsuńNadal tu jestem swietnie piszesz kocham to opowiadanie ... nie moge doczekac sie chwil po miedzy justinem i michell kocham ich sa idealna para ;) czekam na nastepny z niecierpliwoscia :* :* ;)
OdpowiedzUsuńNadal tu jestem :) i naprawdę cudowny rozdział tylko boje sie o michell
OdpowiedzUsuńSuoer czekam nq next. :-*
OdpowiedzUsuńWow, ale sie dzieje !! :D Czekam nn <3 :*
OdpowiedzUsuńnadal tu jestem misiu i powodzenia w pisaniu xx @ziamburgerx
OdpowiedzUsuńDzien w dzien paczylam czy dodalas i jak tylko zobaczylam nowy rozdzial to az sie ze szczenscia rozplakalam powodzenia w pisaniu: *dalej jestem i bende zawsze az do konca. ( ˘ ³˘)♥
OdpowiedzUsuńChcialabym wiecej romatyzmu ;-; ale czekam na nn jest swietnie.-o.
OdpowiedzUsuńŚwietne *.* ale niech ona się ogarnie i może niech chociaż z Justinem ma dobre stosunki :* Ale i tak opowiadanie najlepsze! <3
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńNadal jestem. Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńDaj nastepny proszeeee
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńwow przeczytanie celego opowiadania zajelo mi jakies 4 godziny hahah
OdpowiedzUsuńale serio,swietna robota💜
Kurde, co się dzieje oO hcycuvoviv <3
OdpowiedzUsuńHmm co mogę powiedzieć super !!! Mam nadzieje ze kolejny rozdziale dowiem się czy Justin znalazł Michelle a może znalazł Kate?!Czekam z niecierpliwością na następny tekst!!! Kiedy czytam twoje opowiadanie przenoszę się do tego miejsca opisujesz dokładnie ich każde zachowanie i gest w mojej głowie wyobrażam sobie każde pomieszczenie i widzę tam najmniejsze szczegóły !!Dobra robota! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :) !!!
OdpowiedzUsuńJestem i czekam na następny ;* ♥
OdpowiedzUsuńJestem od niedawna ale jestem xd i uwielbiam to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńmatko przeczytałam tą historię i setki innych już parę razy nie wytrzymuje napisz chociaż jedndo słowo!?Proszę kocham tą historię!!! :(
OdpowiedzUsuńPowiedź ile można czekać na nowy rozdział !..Dlaczego nam to robisz ;_;
OdpowiedzUsuńDobra ludzie dajcie spokuj ;-; Widzicie ze ona juz skonczyła z tym blogiem (y) 👎
OdpowiedzUsuńNadal tu jestem,chce juz nn ale super rozdział <3 xoxo
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nn :# a jak już skonczyłaś z tym FF to przynajmniej powiedz żebyśmy wiedzieli że nie będzie ciągu dalszego :[
OdpowiedzUsuńIle trzeba jeszcze czekać na ten rozdział ? zainteresowałabyś się w końcu ;P
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Najpierw narzekasz ze za malo komentarzy. Czego ty się spodziewasz po tak długiej przrwie? ZE wszyscy zaczną komentować bo wow!! Nowy rozdział!! Wiedz ze straciła pierwszego czytelnika który zawsze komentował i wspierał. Nawet żadnej notki/ wyjaśnień nie napiszesz...pfff
OdpowiedzUsuńJezu, kiedy następny rozdział i nie przejmuj się anonimami, którzy hejtują po prostu bez podstaw :)
OdpowiedzUsuń"Nie ważne co nam powie świat, przecież on jest nasz" I tego się trzymamy. Czekam na rozdział od początku :D I nie przejmujta się tymi anonimami, którzy najzwyklej w świecie zazdroszczą Ci talentu do pisania. :*
OdpowiedzUsuńŻyczę weny.
Angell.
http://lapacze-marzen.blogspot.com/
Genialny. Twoj blog jest taki fajny i nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPS: pod rozdziałem napisała ze postarasz się dodawać rozdziały częściej. Dlaczego nie chcesz spełnić twoich slow? Jeśli nadal będziesz się tak opóźniała to przestana komentować i czytac twoje opowiadanie..!!
Przepraszam że dopiero teraz komentuje... jeju cudne boskie najlepsze z najlepszych pisz dalej bo to wystarczy żeby mnie uszczęśliwić to jest... tego się nie da opisać dziekuje że piszesz :* życzę duuuuuużo weny żebyś nigdy tego nie kończyła //dariaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńkobieto co jest gdzie są te rozdziały??? Dlaczego już ich dodajesz??
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga kilka dni temu i powiem tak: zakochałam się! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ Tylko gdzie się podziały kolejne rozdziały?!? Nie mogę się oderwać od czytania i czekam na next ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ mam nadzieję że będzie niedługo <3 ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ weny, czasu i ochoty na bloga <3 ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę dobrze. Masz zajefajne pomysły na rozdziały ale czemu juz nie piszesz? No jesli juz ci się ten blog znudzil to przynajmniej napis ze go zawieszasz :/
OdpowiedzUsuńJejciu to jest super , czekam na kolejny rozdział , pisz bo idzie ci to świetnie, widzę że od 3 miesięcy nie pisałaś, chyba czas najwyższy wrócić !:-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawy rozdział <3, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńzawiesiłaś bloga czy co? jak można tyle rozdziału nowego nie dodawać !
OdpowiedzUsuńNadal jestem i nigdzie sie nie wybieram :* czekam na nn? kiedy nn!?!?!?!?
OdpowiedzUsuńZje*biste opowiadanie ;D To jest jedne z najlepszych blogów jakie czytałam ;D Prooszę cię bardzo dodaj następny rozdział ;* Ja rozumiem, że możesz nie mieć czasu na pisanie, no ale proszę cie.. od dodania rozdziału minęły prawie 3 miesiące.. a my nadal czekamy.. Super blog, Super rozdziały, masz naprawde ekstra wyobraźnię - WSZYSCY jesteśmy ciekawi nastepnego i następnego, i następnego i wgl całej tej historii. Ehh.. no nic. Extra rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoskie
OdpowiedzUsuńMasz zamiar jeszcze pisać? :)
Będzie w ogóle jeszcze jakiś rozdział? ?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział!!!!!!!!! Ja tu czekam i ciągle nic. Proszeee dodaj nexta i nie trzymaj w niepewności.
OdpowiedzUsuńJeju chce nowy:((
OdpowiedzUsuń